Samotne Drzewo na Wzgórzu

dzisiaj poszłem jako człowiek, nie lękałem się choć mój strój był naprawdę pożal się boże. wplałem jednak iść na spotkanie w samych gaciach niż biec do domu i wracać znowu tutaj. w miejscu wczorajszej akcji zobaczyłem gościa też był człowiekiem ale jego zapach mówił mi że to jeden z nas:
Witaj - powiedziałem podchodząc do niego

Powoli doszedlem do drzewa. Kate i sastre juz tam byli.
Hej - podnioslem reke w powitalnym gescie.

Witam wszystkich. Wyjalem papieroski, wzialem sam jednego i spytalem sie czy ktos pali. Trzeba ustalic kilka rzeczy, przywodce stada, dalsze dzialania itp. Czekam na propozycje.

Myślałam że to ty jesteś przywódcą stada...- zamyśliłam się- A co do działań- wiecie że jestem przeciwko jakąkolwiek walką, chyba że to wampiry pierwsze zaatakują.

Sluchalem uwaznie co mowia... nigdy nie bylem w sforze wiec wolalem nie zabierac glosu.

myslałem że po wieku rozpoznaje się przywódcę, ale ja się tam nie odzywam- powiedziałem szczerze- sorry że mnie takwczoraj poniosło ale noga mnie bolała i żebro a ta pijawka była wstrętna

Wstrętna to mało powiedziane! Jak w ogóle mogła wejść na nasz teren, i w dodatku nas atakować?!- wzdrygnęłam się.

Ja?! Ale ja nigdy nei bylem. Czemu po wieku? Najbardziej charyzmatyczny i doswiadczony. Proponuje Sastre abys ty objal przywodctwo. A co do walk trzeba bedzie kontynuowac, pijawki nie moga rzadzic.

ja - powiedziałem z dziwnym wyrazem twarzy- no cóż jeśli większośc będzie za to czemu nie ale oszczegam czasem świruje i to bardzo?? no ztymi krwiopijcami trzeba coś zrobić- powiedziałem poważnie

Moje poparcie masz, mam nadzieje ze wspolpraca jezeli zostaniesz przywodca bedzie kwitla i problem pijawek zostanie rozwiazany. Nie wiem jak inni.

Jęknęłam- Ale dlaczego mamy kontynuować walki? Ja najchętniej w ogóle bym nie walczyła... nie cierpię tego.- westchnęłam- No a ja jak najbardziej zgadzam się na to żeby Sastre był przywódcą.

Zostalismy stworzeni do walki, poza tym sama widzisz co o nas sadza i wygaduja pijawki. Uwazaja sie za nie wiem kogo, a i tak sa slabsi od nas. - odpowiedzialem.

Co racja to racja Kate nie możemy żyć obok nich w pokoju skoro oni tego nie chcą- powiedziałem pewny swego
Rid co ty na to abym był przywódcą??

ja?! nie mam nic przeciwko - wyrwalem sie z zamyslenia.

nie chciało mi się siedzieć w domu , więc przemieniłem się w wilka i pobiegłem w stronę parku . wyczułem inne wilki i skierowałem się w ich stronę . zapach doprowadził mnie na jakies wzgórze . usiadłem w bezpiecznej odległości i przyglądałem im się z zainteresowaniem .

no to okey- powiedziałem trochę ochryple- myślę że powinnićmy zapoznać sięz liczebnością tych szkodników?? taki mały wypad na ichni teren, na zwiad, ale nie samemu- powiedziałem poważnie

To będzie ryzykowne..- zamyśliłam się- Ale jak coś to proszę, nie walczmy tylko zwiewajmy. Jesteśmy tak szybcy jak wampiry. Proszę was...- Popatrzyłam na nich błagalnie.

Moje ramie jeszcze sie nie wyleczyło po ostatniej walce... musze sie zregenerowac, ale pomysl Sastre jest dobry. Trzeba sprawdzic ich liczebnosc. Uciekaja tylko tchorze, jak do czegos dojdzie musimy walczyc.

prosto z podróży, jeszcze z bagażem przerzuconym przez ramię z miejsca postanowił skierowac się tam, gdzie wiódł go węch- do swoich braci. Zobaczył wszystkich stojących pośród drzew w parku. Podszedł i uśmiechnął się
Hej
machnął krótko ręką
Jestem Vince

czujecie nowy- mój nos go wyczuł popatrzyłem w jego stronęi powiedziałem:
Ale musimy być wszyscy zdrowi ja teżjeszcze odczuwam swoje rany, więc może jutro taki malutki zwiad- gwizdnąłem w strone wilka którego zobaczyłem pierwszy raz.

witaj - powiedziałem do niego zerknęłem szybko ale wzrokiem śledziłem innego wilka

Hej Vince, jestem Kate. A zwiadem zajmiemy się jutro- powiedziałam do nich.

skinął głową w kierunku gwiżdżącego
Problemy z kiełkowcami??
zauważył

pobiegłem w stronę alsu , gdzie przemieniłęm się z powrotem w człowieka . ubrałem ciuchy , które miałem przywiązane do kostki i podeszedłem do innych . - Cześć . - uśmiechnąłem się .

Hej. Jestem Kate.- uśmiechnęłam się do wilkołaka.

Tak jak Kate usmiechnął się do nowo przybyłego
No a ja Vince

Witam nowo przybyłych, jestem Sastre powiedzmy szef grupy- powiedziałem wynośle- ale jeśli macie coś przeciwko to proszę o pomysły. tak no cóż wczoraj była akcja, jedna pijawa ale problem chyba jest większy.- powiedziałem rozmyślając o tym jak duży to problem

Jestem Rid - wstalem i wyciagnalem do nowych(jesli w ogole mozna tak powiedziec) reke.

- Oliver . - podałem każdemu rękę na przywitanie .

Ja tam nie mam nic przeciwko, ale Nowy Jork jedzie wampirami na kilometr
wymruczał rozgladając się po parku jakby w oczekiwaniu, że zaraz jakis krwiożerczy potwór z kłami do pasa wyskoczy i zacznie się drzec
Dużo ich tu prawda?

narazie jest spokój ale musimy znać ich liczebność, wiec tak myślę sobie jutro trzeba zrobić zwiad, Kate nie patrz się tak wiem jesteś pacyfistką ale nie mamy wyboru musimy być ostrożni- powiedziałem to bo Kate robiła nie pewną minę- oni i my to wrogowie musimy uważać i tyle i nie pozwalać na to by na naszym terenie się wałęsali

- z tego co czuję , to dużo . - wciągnąłem powietrze i wypuściłem wydając przy tym świst . - może przyszlibyście do mnie na jakiś trunek ? - wyszczerzyłem swoje białe zęby w uśmiechu .

Zawsze uważałem że narady wojenne powinny odbywac się przy dobrym alkoholu
mruknął

Jestem za a wy??- popatrzyłem na Kate i Izkra

Ok, chodźmy.- popatrzyłam na Sastre- Ale i tak nie jestem przekonana do walki.

okey no to do Olivera. powiedziałem uśmiechając sie to wszystkich wilków
*Fajnie corazwięcej nas*






( Izkier poszedł z nami, żeby nie było)

- no to chodźmy . - powiedziałem wesoło . w niecałe 20 min byliśmy w moim domu .

dotarłam na wzgórze . podeszłam do drzewa i usiadłam na trawie . myślałam o Sastre . nagle coś gorącego spłynęło mi po policzku . szybko wytarłam łzę rękawem . to jednak nic nie pomogło, ponieważ po moich policzkach ciekło teraz więcej gorących łez .

biegałem po okolicy jako wilk, nie wiedząc czemu, ale nagle zawyłem żałośnie:
*to dlatego że jesteś głupi*

leżałam skulona przy drzewie . tam zamierzałam spędzić noc . co jakiś czas wycierałam mokre policzki .

w końcu postanowiłem iść na wzgórze * może tam jest jakiś kumpel??*, biegłem biegłe i wtedy zobaczyłem ją leżała żałośnie, skulona , zawyłem aby dać znak że jestem.

szybko otarłam łzy i przyjęłam postawę obronną .

podchodziłem powoli aby dać znak że nie chcę jej skrzywdzić, zaskomlałem, cichutko.

usiadłam z powrotem na trawie , wycierając dalej mokre coraz bardziej policzki .

*dobrze że nie wie kim jestem* pomyślałem

podszedłem jeszcze bliżej i metr od niej siadłem dumny choć pysk spuściłem
*widzisz to twoja winna*