Poddasze- mieszkanie Vincenta Turnera

Agnes .... jesteś jak dwuznaczne dziecko Hitlera i Stalina! Ja tutaj o uczuciach , a ta o jednym! Idź ty w pyry Yaoicu jeden xDDDDDDDDDDDDDDDDD Wiem , wiem... nawet szatanowa z tym przy obiedzie wyskoczyła. Posądzanie Cię o związek z Krynkiem było nie na miejscu Xx
________
- Oprócz niego nie mam praktycznie nikogo - dodała , ale to nie było rozczulające stwierdzenie typu " Ah jest dla mnie całym światem". Co to, to nie. Nigdy nie była uzależniona od faceta, bynajmniej nie zamierzała powtarzać takiego błędu. Skoro już raz się sama "wywiodła z Ziemi egipskiej, z domu niewoli" to nie zamierzała dobrowolnie do tej niewoli znowu trafić. Żyjąc z ojcem kłamcą i hazardzistą, nie można teraz nikomu ufać, ale jego darzyła większym zaufaniem niż kogokolwiek z rodziny. Tylko ostatnio trochę grała, chcąc go wkurzyć , aby ruszył ten swój zadek z kanapy! -.-''
- Ja mu ufam, tylko czasami trzeba go zmobilizować do działania - odstawiła butelkę na stolik.

No co.. nie moja wina że yaoi jest świetnee.. ciesz się że tej walentynki z yaoicem nie zrobiłam xD <brecht>
Co do Szatanowej.. dobrze że nie zjadłam wtedy zbytnio obiadu..mogłabym go szybko zwrócić.xD

______________________

Znów upiła łyka. Zaśmiała się.
- biedny Ci on.. ładne mi 'zmobilizowanie do działania'. Ty go kiedyś we śnie zabijesz. - wyszczerzyła sie.Zamyśliła się na chwilkę .-ja tam nie mam nikogo..zawsze tak było, raczej tak pozostanie i jakoś już się przyzwyczaiłam na tyle, że mi to nie przeszkadza..- w jej oczach pojawił się stalowy błysk.
-dzisiaj akurat mam dobry humor i te pe, ale czasem lepiej się do mnie nie zbliżaj.. bo spotka Cię to co moją rodzinę - zaśmiała się. - zresztą pewnie nie wytrzymam tu dłużej niż miesiąc, dwa.. - westchnęła. - a potem.. chyba do Drezna..

Niemalże nie opluła się tym co piła ( nawet nie zwracała uwagi na smak trunku. Może przez te " drogie jabole" kubki smakowe jej się zdepsiły ? oO ) .
- Zabijesz ?! Jego się nie da zabić! Nawet nie może dostać zawału! - zaczęła się histerycznie śmiać. Owszem, gdyby zaczęła rzucać butelkami , mogłaby mu niechcący odciąć rękę czy coś ... ale nic więcej - Jestem spokojna o jego życie. Co jak kto jak kto ale V jest zahartowany xDDDDDDDDDD

Smieje się.
-nie mówiłam tego dosłownie. - usmiechnela sie. Wypiła łyk whisky. - Heh..odciąć rękę ? To nie byłoby takie złe..- zachichotała - tylko bez niej nie będzie nadawał się do niektórych zajęć.- szczerz ( i znowu te yaoice.. xD). Upiła kilka łyków.

- A o tym nie pomyślałam - zaśmiała się jeszcze głośniej, przeciągając się leniwie na kanapie - Albo... mogłoby być ciekawiej ! - rzuciła mimochodem i zamrugała rzęsami.
Wyrzuciła pustą butelkę do śmietnika, chociaż rozsądniej byłoby ją zostawić. Pomyślała jednak, że przecież może użyć jednej buteleczki z lodówki...
- Ciekawi mnie to , czy znowu siedzi na schodach i podsłuchuje co o nim gadamy ...

- ciekawie, ciekawie.. trzeba kiedyś spróbować nie ? - znów zachichotała. Wypiła haustem całą zawartość z butelki. Odstawiła pustą butelkę na na stolik po czym potargała sobie lekko włosy. - już podsłuchiwał ? - wyszczerzyła się.

- Wszystkiego można się spodziewać po tak nieobliczalnym facecie - zachichotała , skupiając wzrok na butelce i przesuwając ją za pomocą swojej telekinezy( *_**** ) na koniec stolika.
- wiesz ... trzeba sobie życie urozmaicać xDDDDDD - stwierdziła wesoło.

Spojrzała na butelkę .
-nieźle, nieźle..-zaśmiała się - ja swoje umiejętności odkryłam dopiero parę lat temu - uśmiechnęła się - pamiętam jeszcze swoj głupi wyraz twarzy gdy to odkryłam - zachichotała.

Alll weź włącz Vincentaaaa *_***!
__________
Wstała z kanapy i stanęła w framudze drzwi wejściowych.
- Wiedziałam , że tu siedzisz - rzuciła do chłopaka , który jak zwykle palił na klatce schodowej , przez co można było się utopić w oparach dymu.
- oj chodź już do środka ... - szepnęła mu do ucha, nachylając się nad nim i cmoknęła go w policzek.
_________
Sorry Al. ale tak mi nudno i nie mam o czym pisać , więc musiałam go "ruszyć" z miejsca xDDDDDDDDDD

Łaaa, dzięki Ci Mel. Al nie bij jej xD

_______________

Obróciła się na kanapie i uśmiechnęła się do nich. ładnie razem wyglądali, zachichotała.

Muahahaha... będę dobroduszna i wybaczę jej to. Nie mam ostatnio weny ani pomysłów na Vincenta...

Ze znudzoną miną dmuchnął jej dymem w twarz.- Gdyby to nie było moje mieszkanie, to pewnie paliłbym gdzie indziej.- Odparł. Westchnął cicho. Miał ochotę rzucić do nich "nie chce mi się z wami gadać" i zamknąć się w sypialni... ale to było takie niekulturalne! Po raz kolejny westchnął i wlazł do mieszkania.- Mel, czyżbyś znalazła moje zapasy alkoholu...?- Zapytał, patrząc na jakąś butelkę, stojącą na stoliku.

- Yhym - kiwnęła tylko głową ,zamykając drzwi.
Miała wrażenie , że znowu był znudzony, miał wszystko w dupie i cały świat go nie obchodził.
A tak się starała go zmobilizować! Chyba użyje jakiś innych środków ... ( Agnes! Przez to , że zadaję się z Tobą i Szatynową robię się sfrustrowanym dzieckiem yaoiców -.-'') Coś go gryzło i to było niemalże pewne... Czyżby znowu się w coś wplątał ?
Podeszła do lodówki i wyciągnęła butelkę . Podała ją mu z uśmiechem, bo przecież nie wypada inaczej ( w końcu sąsiadka jest w domu więc trzeba zachowywać pozory). Ale w duchu martwiła się o niego...

Co do sfrustrowanych dzieciaków yaoiców.. trzeba było się ze mną nie zadawać OO" - i wiń Szataanową ^^" Ona weźmie na siebie całą odpowiedzialność.. tylko dlatego że chodzi o yaoice nie ?.. x]

____________________________

Uśmiechając się lekko spojrzała się na V
- niezła whisky - zaśmiała się. Nagle zadzwonił jej telefon. - przepraszam na chwilkę - mruknęła pod nosem po czym szybko wybiegła za drzwi by odebrać.

hahaha ale ja was kocham ;] I te wasze dwuznaczne teksty też xDDDDDDDDDDD Byłaś u szatanowej :< ?
_____


- Nie ma sprawy - uśmiechnęła się do wybiegającej dziewczyny, a sama przysiadła na przeciwko Vincenta.
Czyżby była na nią zły ? Znowu zachowała się głupio... a chciała dobrze.
- Przepraszam - szepnęła tak cicho, że normalny człowiek nie byłby w stanie tego usłyszeć. Pierwszy raz ona przepraszała jego...
Nie , to nie był objaw syndromu sadomaso i ruskiej żylety w wydaniu klusek na parze. Po prostu czuła się idiotycznie z myślą , że mogła zranić tak bliską jej osobę.

Spojrzał na nią.
- Nie masz za co przepraszać.- Mruknął i upił łyk czegoś, co tam mu Mel wcisnęła. Mogła zranić kogoś bliskiego? No nieee, teraz to z Mel będzie ciepła klucha. Będziemy parą klusek na parze! A mały blum to będzie takie kopytko... Ah, no nie ważne, dość głupich porównań! On też nie miał zamiaru się nad sobą rozczulać, jeszcze czego. Popatrzył na drzwi, za którymi zniknęła wampirzyca.
- I co... zaprzyjaźniłaś się z moją sąsiadką?- Zapytał, marszcząc brwi i przenosząc wzrok na Mel.

Oj All xDDDDDDDDD to przez ten walentynkowy debilny kluseczkowy nastrój.

__________
- Zaprzyjaźniłaś to za dużo powiedziane - stwierdziła, świdrując go wzrokiem - Sąsiadka to sąsiadka i nie zamierzam się z nią bratać - przewróciła teatralnie oczami.
Mel jest typem istoty lubiącej samotność. Dwie osoby - spoko, ale trzy to już tłok.
Poza tym charakteru Melanie nie można mylić z Ane... Ona nie wita się z każdym napotkanym sąsiadem na klatce schodowej ( bądź wpadającym bez pukania do mieszkania - w przypadku Eiji)

Westchnął cicho i upił jeszcze jeden łyk z gwinta, obiecując sobie że to był ostatni.
- No tak, jakbym mógł zapomnieć. Ty się nie bratasz.- Stwierdził i pokręcił głową. On chociaż miał swoich dziwnych przyjaciół, a ona.. teraz sobie skojarzył, że żadnych jej znajomych nigdy na oczy nie widział.
- Eeee.. A ty to w ogóle masz jakiś znajomych?- Walnął prosto z mostu, wpatrując się w nią przenikliwym wzrokiem.

- yyyyy - zastanowiła się przez moment. Chyba jakiś tam miała oO Ale dawno o nich zapomniała, albo oni o niej.
Po prostu lubiła siedzieć sama, przynajmniej miała z głowy plotki, debilne dogadywanie na temat wyglądu i wszelkie ohy i ahy na temat z kim się spotyka i czy już się z kimś przelizała.
Wypuściła powietrze ze świstem - No taak, jakiś tam mam... ale nie wiem czy warto się z nimi przyjaźnić. - Zważywszy na problemy rodzinne , Melanie była po prostu zamkniętą w sobie dziewczyną.

Stanęła przed ciemnymi drzwiami. oby był w domu.. -przeszło jej przez myśl. Nie wiedziała dlaczego przyszła akurat do niego.. przecież mogła pójść do każdego, np. do... do... fakt. Nie miała do kogo pójść. Odkąd Santi wyjechał (przypuśćmy , że wyjechał , bo nie ma go od dłuższego czasu na forum XD ) Lyn czuła się bardzo samotna. Tęskniła za nim. Już nie miała z kogo i z kim się śmiać . Nie miała w kogo rzucać poduszkami.. jednym słowem wampirzyca tęskniła za swoim JEDYNYM przyjacielem. No ale w sumie , to miała jeszcze Vinca. Jej ręka na chwilę zamarła w powietrzu, gdyż jeszcze przez chwilę wahała się , ale już po chwili na klatce rozniósł się hałas pukania do drzwi.

Zmarszczył brwi, patrząc na Mel i już się nie odezwał. No cóż, to jej sprawa, on tam się nigdy nie miał zamiaru wtrącać. Nagle usłyszał pukanie. Był pewny, że za drzwiami stoi jego sąsiadka i już miał krzyknąć "otwarte", ale jednak podniósł się z kanapy i szybkim ruchem otworzył drzwi.
- Eeee... Lyn?- Zdziwiło go to trochę, ale oparł się o futrynę, otwierając szerzej drzwi. Był ciekawy, co ją tu w ogóle sprowadza.

-Cześć.. -rzuciła z lekkim uśmiechem. -mam małego doła i tak sobie pomyślałam , że może się ze mną napijesz - to mówiąc wyciągnęła z czarnej torby butelkę czystej -wiesz , że nie lubię pić sama , więc tak sobie pomyślałam o tobie.. -posłała mu niepewne spojrzenie.

Niewzruszona nadal siedziała na kanapie. Jakoś to jej nie obeszło, wszakże to jego PRZYJACIÓŁKA , a ona nie ma zamiaru się wtrącać. Nie ma to jak taki luźny związek ... Zawsze cieszyła się , że V to nie jakiś toksyczny dupek, który wpieprzał się w jej życie i wrzeszczał o byle co. Lubiła go za to. Czuła się bezpiecznie ( bo tak chyba właśnie ma się czuć oO Życie u boku V było przede wszystkim wygodne xDDDDDDDDDDDDDDDDDDD).

Zawsze chętnie się z tobą napiję.- Stwierdził, choć chyba bardziej z naciskiem na "napiję".- Ale nie jesteśmy sami.- Spojrzał na Mel, siedzącą na kanapie. Nie był do końca pewien, co powie na to wampirzyca, w końcu Vincentowi wydawało się że- delikatnie mówiąc- nie przepadała ona za Lyn. No cóż, nie miał zamiaru wyrzucać ani jednej ani drugiej xD

-hmm...-wyciągnęła drugą butelkę wódki z torby - no cóż... ja jestem przygotowana - wyszczerzyła się w uśmiechu - nie wiem jak koleżanka. XD

Jak zwykle wywróciła tylko teatralnie oczami.
" Nie wiem jak Koleżanka " - mogła sobie darować spoufalanie.
Zniknęła bez słowa po kieliszki, bo przecież chyba nie zamierzali pić z gwinta. Nie uchodzi , nie uchodzi ...

Przyjrzała się uważnie dziewczynie , po czym zaśmiała się w duchu. Przeniosła wzrok na V. i spojrzała na niego pytająco. -zamierzasz się dzisiaj ruszyć z tego przejścia ? -spytała podając mu jedną z butelek.

Gdy skończyła rozmowę, weszła z powrotem na górę do mieszkania V. Weszła nieśmiało do środka, gdy zobaczyła nieznajomą jej dziewczynę.
-mały tłok się tu zrobił- zaśmiała się -w każdym bądź razie ja mogę iść, przecież i tak nie chcący się wprosiłam..- ruszyła pewnym krokiem po torbę.

o nie! Eji nie może jej teraz samej zostawić! Przebywanie w jednym pokoju z Lyn groziło wielką burzą z piorunami i jeśli Mel zacznie rzucać butelkami będzie miała sojusznika, gdyż Vinc jak zwykle będzie bezstronny.
- Nigdzie nie idziesz - zatrzymała dziewczynę, sycząc cicho. Zawsze lepiej czuła się wiedząc, że będzie miał kto biegać po amunicję.

O Fuck...- Mruknął. No, to zapowiada się niezła szopka. Przyznał w myślach i wziął od niej butelkę i postawił ją na stole. Usiadł w fotelu i uśmiechnął się do Lyn i Eiji, co by też się rozgościły a nie gdzieś tam sobie szły . Vincent aż był zdziwiony, że tyle ludzi tu siedzi. Czyżby ktoś go w ogóle lubił...?
- Więc co tam u ciebie?- Spojrzał wyczekująco na przyjaciółkę.

Odwzajemniła uśmiech i rozłożyła się na kanapie. -w sumie to nic ciekawego. Od wyjazdu Santiego nic się tu nie dzieje , więc nie mam nic do roboty. A co u ciebie ? -spytała - widzę , że z kolei ty się nie nudzisz.. -spojrzała na dwie inne wampirzyce. Uśmiechnęła się do V.

Nalał wódkę czy co to tam przyniosła do kieliszków i usiadł wygodniej.
- A właśnie, może chociaż ty wiesz gdzie Valmont pojechał?- Zapytał, marszcząc brwi. Jemu nic nie powiedział, ale wiedział że Lyn częściej z nim się spotyka, więc miał nadzieję że ona coś wie.
- Słonko, ja się nigdy nie nudzę.- Uśmiechnął się szelmowsko.- Właściwie to nic nowego...- Stwierdził, zastanawiając się chwilę.

Zaśmiała się na słowa przyjaciela. Fakt , Lyn nigdy nie nudziła się w obecności Vincenta. - nie wiem.. - wzruszyła ramionami -zostawił tylko jakąś kartkę, że musi pozałatwiać parę spraw. - wzięła do ręki kieliszek, do którego wcześniej wlała czystej. Jednym haustem opróżniła naczynie.

Usiadła w fotelu nie dając po sobie poznać , że ta cała sytuacja zaczęła ją już irytować.
Marzyła tylko o tym, aby w końcu nastała cisza i spokój, które tak lubiła. Tłok ją po prostu przerastał, sprawiając , że stawała się drażliwa i nieprzyjemna ( chociaż prawdę mówiąc ona zawsze była drażliwa i nieprzyjemna XDDDDDD)
Czuła się coraz gorzej, nie wiedząc czy to przez to , że tyle ludzi przewala się przez TO* mieszkanie , czy aby rana na przedramieniu znowu daje jej się we znaki. Wiedziała , że coś z nią nie tak , bo coraz bardziej ( może trochę na siłę) myślała nad tym czy aby nie zaprzyjaźnić się z Lyn ... Po dłuższym poznaniu nie była aż taka zła, nawet wydawało jej się , że są trochę do siebie podobne.
TO * - specyficzne gdyż nikt często tu nie bywał XDDDDDDDDDDD

A to świnia.- Mruknął pod nosem i wypił zawartość kieliszka. V. by pewnie chociaż napisał coś więcej, a ten zniknął, nie mówiąc nic konkretnego. Spojrzał na Mel, ot tak żeby sprawdzić czy przypadkiem nagle nie chce wybuchnąć złością, czy coś w tym rodzaju.

Pokiwała tylko głową. - wredny dupek , który myśli tylko o sobie , nie zważając na to , że ktoś może się o niego martwić. -mruknęła bardziej do siebie. Kolejna zawartość kieliszka powędrowała w stronę ust wampirzycy. Przeniosła wzrok na Mel a ty nie pijesz ? -spytała.

- Trochę źle się czuję - odparła szczerze...
Nie dość , że ból stawał się coraz bardziej nachalny i nie do zniesienia to jeszcze zaczynało kręcić jej się w głowie( a tego już racjonalnie wytłumaczyć sobie nie mogła).
- Pochwalam, wredny , NIEODPOWIEDZIALNY dupek i egoista ... - dodała na koniec.

Uśmiechnęła się na myśl, że Santi naprawdę taki był, że Lyn sobie tego nie wymyśliła. -to może ja już pójdę , skoro źle się czujesz.. - zmarszczyła brwi. Tak naprawdę nie chciała wychodzi, bo znowu siedziałaby sama w domu , upijając się do nieprzytomności -chociaż i tak zawsze byłam zdania, ze wódka leczy rany i psychiczne i fizyczne - wzruszyła ramionami.

Zmarszczył brwi.
- Co ci jest?- Spojrzał wręcz z troską na wampirzycę.- To przez to ramię?- Patrzył na nią wyczekująco. Nie żeby się jakoś bardzo przejął, w końcu była krwiopijcą, no ale jakoś tak... Wziął butelkę i nalał alkoholu do pustych kieliszków.

Kiwnęła tylko głową w stronę Vincenta. Wcale nie przesadzała ... zawsze starała się trzymać fason ( nawet w bólu trzeba zachowywać resztki honoru).
- I tak mi nie pomożesz wychodząc - stwierdziła, bo taka była prawda. Teraz kiedy tak dobrze jej się z nią rozmawiało nie chciała żeby sobie poszła. Naprawdę były do siebie podobne O.O Ona też zawsze martwiła się o V kiedy znikał bez słowa i trzeba przyznać , że reagowała wtedy podobnie jak Lyn.
- Sądzę , że padłabym wam tutaj jak dętka ...

Kolejny raz wzruszyła ramionami. Skoro mogła zostać, to skorzystała z tej okazji. - co ci się stało w ramię ? -spytała bez ogródek.

- Nieprzyjemne spotkanie z obcą rasą ... - zakpiła z debilnych , śmierdzących psów.
Zawsze byli gorsi od wampirów! Bynajmniej ona tak twierdziła i podkreślała ten fakt przy każdej możliwej okazji.

Spojrzała na Mel lekko zmartwiona.
-też miałam podobny wypadek.. - westchnęła i podkasał nogawkę dżinsów. Na jej łydce widniała blizna wielkości ludzkiej dłoni. Na samo wspomnienie zagotowała się w niej wściekłość.

-ja też nie lubię tych kundli -wzdrygnęła się na samą myśl o ich odrażającym zapachu. Kiedyś walczyła z wilkołakami. To było jej hobby. Teraz już znudziła się jej ta zabawa, chociaż czasami miała ochotę dokopać jakiemuś pchlarzowi.

-cóż poradzisz.. zaatakowały mnie w nocy gdy w ogóle ich się nie spodziewałam. Zresztą - machnęła ręką - i tak nie przepuszczę okazji by im dokopać. - uśmiechnęła się z wyższością pasującą do wampira.

- Przykre - skwitowała, ale na nic więcej nie było jej w tej chwili stać . Chociaż pewnie w normalnej sytuacji nie zrobiłaby nic poza tym. Rozczulanie się nie było w jej stylu , koniec kropka. - No cóż... ja tam tego publicznie pokazywać nie będę. Wystarczy , że ja tutaj odgrywam rolę fajtłapy i niedołęgi... - humor zdecydowanie jej się poprawił, aczkolwiek samopoczucie nie bardzo. Skrzywiła się po raz kolejny, próbując to zatuszować sztucznym uśmiechem ... ale chyba nawet granie nie wychodziło jej teraz zbyt dobrze.