Piwnica - Lysette Dufours

- Cii .. czekaj . - uśmiechnełam się do Alexa . - muszę być . za to mi płaci ! - zawołałam do jednego z facetów . - może ty też byś chciał co ? - podeszłam do jednego z facetów wzięłam go za nadgarstek i lekko pociągnęłam w zaułek . tam zbilżyłam sie do jego szyji i wyssałam z niego całą krew . wyszłam z powrotem na ulicę - twój kolega poszedł tam . - wskazłam głową przeciwną strone i puściłam do niego oko . podeszłam do Alexa i znów zaczęłam go całować .

miammmm... lubię jak pachniesz świeżą krwią ale wiesz jesteśmy na ulicy może tak wejdżmy do środka.- powiedziałem nie czekąjąc na jej reakcję podniosłem ją i weszłem do kamienicy - gdzie teraz pani??

- musimy iśc do Lys . - odpowiedziałam szybko .

okey- powiedziałem powoli ją puściłem ale chwyciłem za rękę i ruszyliśmy do Lys

Usłyszała kroki na schodach.- To pewnie oni- powiedziała do Ane, i podeszła do drzwi.- Wchodzicie?- zapytała.

- nie .. zabierz na Ane i idziemy . - oparłąm się o ścianę .

Ubrała szybko płaszcz, i chwyciła Ane za rękę.- Chodź- uśmiechnęła się do niej.

Otrząsnęła sie szybko - a LYS ?! chcecie zostawić ją samą ?! ... ja się nigdzie bez niej nie ruszam! - powiedziała twardo.

Hmm... No to może podrzucimy ją do Jas? Już dawno mówiła żeby ją tam przynieść.- powiedziała.

- Okej , niech wam będzie .. im szybciej tym lepiej ... - dźwignęła Lysette i ruszyła z nią w strone drzwi zarzucając sobie na ramię czarny płaszcz.

wyszliśmy z kamienicy i w 20 min. byliśmy już u Jas .

Wrocilem do domu i oniemialem. Byl pusty. Nikogo nie zastalem.
Co do cholery... Nie dosc ze santi zniknal bez sladu to jeszcze teraz oni...
Zastanawialem sie gdzie moga byc... szukalem jakiejs wskazowki, czegokolwiek, jednak nic nie znalazle. Wczesniej moglem szukac santiego bez zadnych przeszkod, bo wiedzialem, ze w domu ktos jest i ze w razie jakby wrocil, dowiedzialby sie o calej sytuacji. Teraz wszystko sie zmienilo. Piwnica byla pusta.
No posiedze sobie sam... i poczekam na tego lazege tutaj... mam nadzieje, ze nic mu nie jest.
Nagle cos mnie tknelo.
Mam nadzieje, ze wam tez nic nie jest...
pomyslalem o Ane, Lysette i innych.
Gdzie wy sie podzialiscie.
Usiadlem na kanapie i zasztywnialem wsluchujac sie w kazdy, nawet najdrobniejszy szmer.

Zadzwonil telefon...
Mam nadzieje ze to Santi
Masz 1 nieodebrana wiadomosc: Ane
Przeczytalem krotka informacje.
milo ze ktos raczyl mnie poinformowac...
Wpadl bym do was, ale co z Santiago... nigdzie nie moglem go znalexc... jaby... wyparowal...mam zle przeczucia. Poczekam w kamienicy w razie jakby wrocil. Kocham cie Ane.
Zakonczylem wiadomosc i wyslalem do Ane. Pierwszy raz "na glos" i doslownie powiedzialem jej co do niej czuje... wczesniej zawsze owijalem w bawelne... nie wypowiadalem mysli na glos.\, ale wobliczy takiego zagrozenia... p oprostu nie moglem dluzej czekac... teraznajwazniejsze dla mnie bylo byc z nia... a nie siedzenie tu i czekanie na kochanka mojej siostry, ale nie moglem pozwolic mu zginac.
Lys by mnie zabila gdybym pozwolil by mu sie cos stalo

Wszedlem powoli do piwnicy. Bylem skolowany. Lys - zawolalem - Lys mialas racje...
Podknalem sie o wlasne nogi.

O kurde...Stary co ci sie stalo...
Podbieglem do Santiago i pomoglem mu dojsc do kanapy...
Lys jest w willi u Armandow. Miala maly wypadek.

Wypadek - zesztywnialem. Wypadek. Powtorzylem bezglosnie. To bylo zwiazane z tym kolesiem, ktory ja sledzil prawda?? Ale nic jej nie jest prawda powiedz ze nic jej nie jest.

Spuscilem wzrok...
Mowili, ze wyjdzie z tego..ale zaraz... to ty wiedziales o tym chlopaku?! wiedziales o nim wczesniej!?
Wytrzeszczylem oczy.

- Lys opowiadala mi o nim... raz sledzil ja gdy bylismy razem... pokazala mi go. Dlatego gdy go zobaczylem wczoraj mialem czas by go odzielic i zdazyc uciec.
Na wspomnienie chwili, w ktorej moje i jego oczy sie spotkaly dreszcz mnie przeszedl. Koles byl pelen furii. Byl pewny ze mnie zabije, to bylo widoczne w jego wzroku. Przeliczyl sie.
- Gdy go oddzielilem, pierwszy raz musialem go utrzymywac poza cialem cla swoja wola. To bylo bardzo trudne... On byl wyjatkoo silny... Zwiodlem go kawalek za miasto, a poxniej szybko przyszedlem tu...musimy stad wiac. On juz wrocil do ciala i napewno mnie szuka.
Mowilem szybko, bez zastanowienia, chcialem jak najszybciej spotkac sie z Lys, doieciec sie co z nia, co jej jest.wzbieral we mnie strach. Kimkolwiek byla ta isota, byla silniejsza od zwyklego wampira.

W takim razie nie ma czasu do stracenia
Powiedzialem i ruszylem w strone Santiego.
Wybacz stary, ale nie wygladasz jakbys mogl szybko biec.
Mowiac to wzialem Santago na plecy i wybieglem z mieszkania.

Wbieglem do piwnicy jak najszybciej moglem. Od razu skierowalem sie do swojego pokoju.
Gdzie to moze byc... gdzie to moze byc.
Przeszukiwalem stosy notatek. Malo kto wiedzial o moich zainteresowaniach biologia. Wiekszosc pewnie uwazalaby to za glupote, ale nie Raul... nie on uwazal to za fascynujace... kiedy 50 lat temu, zelismy z jego rodzina w zgodzie, kiedy mieszkalisy u nich, Raul bardzo mi pomagal w doswiadczeniach. Wpadlismy na genialny plan. Lysette byla wsciekla gdy sie o nim dowiedziala.
Wpadlismy na pomysl ulepszenia Rasy wampirow, aby byla nipokonalna, najsilniejsza ze wszystkich. Kiedy bylismy juz bliscy pomyslnego zakonczenia badan, popadlismy w konflikt, bylo to zwiazane z moim darem, ktorego wuwczas potrzebowali oraz z Tanya. Po pewnych incydentach postanowilismy wyjechac.
Oczywiscie zapbralem swoje badania. glupia klutnia nie mogla mi przeszkodzic w MOIM odkryciu.
Jest !!!!!!!!!
Az krzyknalem z radosci. Podnioslem z podlogi podarte kartki, ktore wczesniej na podlodze zauwazyla Ane.
moje badania, efekt ponad polwiecznej pracy... Czy o to wam chodzi??
Przewetowalem kartki, gdzieniegdzie pomiedzy moimi notatkami znajdowaly sie uwagi Raula i Lys (ktora pomimo sceptycznego nastawienia do projektu pomagala nam)
Wczytalem sie uwaznie w drobne pismo Raula. Nigdy wczesniej nie poswiecalem jego informacjom tyle uwagi.... nigdy wczesniej nie zauwazylem, ze on byl o wiele blizej rozwiazania, niz mi sie wydawalo...
Nie dobrze.... jeknolem.

Wreszcie powoli doczlapalysmy sie do Kamienicy.
Dzieki Ane - powidzialam patrzac na wampirzyce z nieukrywana radoscia - moze wiedziesz?? Louis mowil ze bedzie w kamienicy... moze jeszcze go zastaniemy...

Dobrze , mogę wejść - usmiechnęła się - czekanie u Jasmin jest wręcz wnerwiające - jeknęła - jesli maja mnie dopaść to dopadną mnie nawet w wc - zaśmiała się ironicznie i pomogła Lysette dojśc do kanapy.

Poczekaj... pojde do lodowki... powinnam miec maly zapasik krwii.
Masz ochote na kieliszek??
Zamialam sie i puscilam jej oko.

co jest
Uslyszalem glosy dochadzace z salonu. WYskoczylem w pozycji bojowej i ujrzalem Ane i.... Lys
Lys... juz ok??
Przepraszam, ze nie moglem byc z toba... ale cos mi sie przypomnialo...
ztrzepotalem grubym zwitkiem podartych kartek, ktore trzymalem w reku.

Zaraz wroce to porozmawiamy to co kto ma ochote na troche krwii??
Spojrzalam na Ane i Louisa zzachecajaco.

Pokiwała twierdząco głową i usiadła na kanapie.
- Lys , juz wszystko okej ? Chciałam zapytać .. czy wróciły Ci siły. - poprawiła się i przerzuciła włosy na prawę ramie wychylajac głowe tak aby mogła obserwować wampirzycę.
- Louis - uśmiechneła się do niego promiennie - znalazłeś to czego szukałeś ?

Powiezmy, ze jestem prawie stuprocentowo pewny, ze znam przyczyne ataku na Lys...ale brakuje mi kilku szczegolow... czuje ze cos mi umyka...Lys...
krzyknalem tak by uslyszalam mnie w kuchni
bede potrzebowal twojej pomocy...
U jas nic sie dzialo od mojego wyscia??
zrocilem sie do Ane .

Po chwili wrocilam do pokoju niosac wielka tace, na ktorej staly pelne krwii, wielkie srebrne puchary o raz ogromny dzbanek, o tej samej zawartosci. Postawilam tacke na stole. Podalam po jednum pucharze Ane i Louisowi, pozniej siegnelam po swoj.
Zdrowko - powiedzialam i wychylilam puchar. Wmgnieniu oka nalewalam sobie kolejna porcje.
Wiec w czym mam ci pomoc he?? - spytalam z zaciekawienim Louisa.

Nic - westchnęła - totalne nudy. Czekanie na tych imbecyli jest koszmarne. czekasz tylko po to by Cie dopadli ... - przewróciła teatralnie oczami. - A ten atak ? wiesz cos więcej ? - popatrzyła pytająco na Louisa.

No coz... wszystko zalezy... musisz mi powiedziec jak wygladala wampirzyca ktora widzialas w wizji razem z tym... czyms... co chyba jest "ulepszonym wampirem" tak jak to ktos okreslil "hybryda".
spojrzalem znaczaco na Lys.
Wiec Ane jak wygladala ta wampirzyca...??

Szczeka mi opadla... z otartymi ustami wpatrywalam sie w Louisa. Chyba powoli zaczynalam rozumiec do czego zmierza. Najpierw jednak mnie sama zaciekawil opis wampirzycy z wizji Ane. Czy Louis myslal ze to mogla byc.... Tanya?!

Wysoka , włosy do ramion ... lekko falowane... hmmm ... ciemne i bardo skarłatne oczy ... jeszcze bardziej szkarłatne niż nasze. - powiedziała szybko
Upiła łyk krwi z pucharka.
- wiesz juz kto to ?

Ciemne i falowane...sie zgadza...ale czy wampiry moga obciac wlosy??Spojrzalem na Lys i Ane.
Ja nigdy nie probowalem nic ze swoimi robic...a wy??

No coz... jak wiesz ja ze swoimi tez nic nie robilam... zeczywiscie... wszystko sie zgadza... ale tanya miala wlosy do pasa...
Zamyslilam sie...
moze miala je jakos upiete?? spytalam Ane.

Spojrzalem na Ane z nadzieja ze moze wie cos na na temat mozliwosci nowelizacji fryzur u wampirow, jako ze szla raczej z moda...

związane w luźną kitkę - powiedziała cicho - mówicie o tej małpie ?! gdybym mogła ... już by się fajczyła na stosie - zaśmiała się ironicznie wyobrażając sobie cała scene.

czyli o mozliwe zeby miala wlosy dluzsze niz do ramion?? spytalem Ane powoli denerwujac sie,ze to naprawde jest Tanya...

Skoro to moze byc tanya to moze powiesz nam ... to to daje w twoim "dochodzeniu" no i w czym mam ci pomoc...??
Wytlumcz pokolei... bo Ane napewno tez napewno chcialaby wszystko zrozumiec.
Spojrzalam na Ane pytajaco.

możliwe ... jesli ja umiejętne upnę włosy to wychodzą do uszu - uśmiechnęła się - a co do dochodzenia ... proszę o wtajemniczenie.

Spojrzalam wyczekujaco naLouisa
wiec??

Zaczekajcie sekunde...

przeliczylem doklaniekartki moich notatek...
brakuje 1
Pobieglem do swojej sypialni i zaczalem gwaltownie przerzucac klamoty...

Rozesmialam sie, choc nie wiem czy sytuacja byla zabawna.
Ach ten porzadek - zachichotalam- to ja pojde po zaopatrzenie spojrzalam na pusty dzbanek.

Jest!!
krzyknalem do salonu
A moj porzadek nie ma tu nic do rzeczy.
Wrocilem do salonu z jeszcze wiekszum alaganem w rekach...
kartki mieszaly mi sie wiec rozlozylem je w salonie na podlodze.
Zaczynam mowic....
krzyknalem do Lys.
Usmiechnalem sie do ane
Chdz tu
Pociagnalem ja za reke w mja strone.

Juz ide...
Weszlam do pokoju postawilam dzbanek na stoliku, a sama usiadlam po turecku na podlodze przygladajac sie papierom.
Czy to jest tto... co mysle??

Tak... ale mialo byc od poczatku...