Bar Bloody Valentine

Na twarzy Eudoksji pojawił się promienny uśmiech.

-To dobrze i... zgadzam się z Tobą.

wszeglem i rozejrzalem sie dookola. Caly czas mialem nadzieje, ze zobacze ja przy ktoryms stoliku. Przeliczylem sie.
Podszedlem do baru i poprosilem o wode.
Zapach ludzi znow zaczal mi dokuczac. Odzwyczailem sie juz od dzielenia z nimi jednego pomiszczenia. Ignorujac palacy bol w gardle nadal przygladalem sie gosciom.

Weszlam do baru i nie rozgladajac sie usiadlam przy jednym ze stolikow.
Podeszla kelnerka i zamowilam Gin z tonikiem.
Ostatnio za duzo pije pomyslalam czekajac na alkohol.

Juz mialem sie zbierac, kiedy ja zobaczylem. Weszla powoli i od razu skierowala sie do stolika w kacie sali.
Nie moglem dluzej czekac. Nie chcialem. Wstalem i po kilku sekundach stalem juz przy niej.
- Lys - kiwnalem glowa stajac tuz obok niej.

A jak powiem ze nie, to sobie pojdziesz?? nawet na nego nie spojrzalam. Wlasnie darlam sie na siebie w myslach. Jak moglam go nie zauwazyc, nie wyczuc?! Glupia, glupia, glupia, glupia!!

wpadłem do baru mając nadzieję na spotkanie Ane
*Ostatnio trochę głupio wyszło* pomyślałem, rozglądnąłem się szukając jej , niestety nie było jej tam.......szybkim krokiem podszedłem do baru
Poprosze Eksperymentalnego drinka - powiedziałem do barmana który uśmiechnął się szyderczo i poszedł go zrobić na zapleczu ....
*Szkoda* pomyślałem sobie, Lubiłem Ane a niestety rzadko ją spotykałem ostatnio...

- Widze, ze masz dzis dobry humor - widzac, ze nie ma zamiaru robic zadnych scen zajalem miejsce naprzeciwko niej. - Przeszlo ci troche??

wiedzialam... Powiedzmy - odpowiedzialam na pytanie patrzac na niego z politowaniem.
Czego chcesz?? rzucialm odbierajac od kelnerki drinka.

- Porozmawiac. - Odpowiedzialem ktorko patrzac jej w oczy.

Skoro musisz... rzucilam z sarkazmem.

O co ci chodzi?! - zaczynala mnie denrwowac. Jeszcze troche, a przewrocilbym stolik.

Teraz?? czy tak... ogolnie?? usmiechnelam sie ironicznie uwaznie obserwujac jego zachowanie.

Ogolnie... - postaowilem zmienic taktyke. Usiadlem wygodnie na krzesle i polozylem rece na stoliku, tak by caly czas byly na widoku. Moja twarz przestala ujawniac jakiekolwiek emocje. Patrzylem teraz na nia spokojny, moznaby nawet powiedzic, wyluzowany, wszystkie uczucia duszac w srodku.

Barman podał drinka i wtedy poczułem zapach wampirów, wzrokiem pobiegłem za zapachem
*To chyba Lys ta co była ukąszona i jej facet* pomyślałem, wyczułem że atmosfera nie jest tam ciekawa, wachałem się czy podejść

Siedzenie w domu zaczęło ją nudzić. Mimo , że i tak nie ma nic do roboty w Bv przyszła z nadzieją , że może ... takim dziwnym zbiegiem okoliczności spotka kogoś znajomego.
Podeszła do baru i zamówiła swój słynny dżin z tonikem . Ten sam do którego wylewała swoje bóle i żale w samotności.
Usmiechnęła się widząc swoją " bandę smerfików".
- Witam was hefalumpy - zaczęła radośnie - widzę , że święto matki boskiej żałobnej się skończyło - mrukneła sama do siebie - gdzie mogę się dosiąść?

Poczatkowo jego reakcja zbila mnie z tropu.Usmiech spelz mi z twarzy. Mialam nadzieje, ze tego nie zauwazyl, ale bylo to chyba tak widoczne, ze nawet czlowiek zwrocilby na to uwage.
Ogolnie... o ciebie - znow usmiechnelam sie, jakby nigdy nic. - dokonczymy pozniej - zauwazylam Ane.

Witaj- powiedziałem z nad dymiącego drinka

Trzymam cie za slowo - powiedzialem i usmiechnalem sie na widok Ane i Alexa. Kiwnalem im.

podszedłem do nich :
Witajcie, dawno się nie widzieliśmy...- powiedziałem, uśmiechając się...- mogę ??- wskazałem na wolne krzesło....

Jasne - usmiechneam sie do niego serdecznie - Siadaj.

dzięki- powiedziałem,siadłem- Wyglądasz o wiele lepiej....no ale długo się nie widzieliśmy...- powiedziałem patrząc na Lyss
*Wygląda naprawde dobrze a porównaniu z tym jak ją widziałem ostatnio..* pomyślałem i upiłem łyk swojego dymiącego drinka koloru brudnej zieleni...

Otworzyla drzwi tak cicho, ze nikt nawet nie zauwazyl, ze ktos nowy pojawil sie w barze. Rozejrzala sie dookola. Przy jednym ze stolikow zauwazyla znajoma wampirzyce siedzaca wraz ze znajomymi. Chcac wreszcie poznac tutejsze istoty postanowila nie zwlekac. Sekunde pozniej siedziala juz na krzesle za znajoma wampirzyca.
Witam. wyszeptala jej do ucha tak, ze ta gwaltownie odwrocila glowe. Gdyby nie szybka reakcja Fox prawdopodobnie by sie zdezyly.

- Hej dziubaski ! - przysiadła się do Santiego i Lys. Postawiła swoją szklankę na stoliku . - Co u was słychać ? - zapytała upijając trochę zawartosci owej szklanki.

Slyszac czyjs glos przy uchu gwaltownie sie odwrocilam.
Och to ty - przestraszylas mnie - odwrocilam sie do reszty - To jest...
Przymknelam oczy.

Fox - dokonczylam przysuwajac sie do stolika w mgnieniu oka.

Nagle zrobilo sie jakos tloczno.
- Hej - odpowiedzialem wszystkim. wyczulem dziwna won. Nie byla przyjemna, ale nie mozna bylo powiedziec, ze jest niemila dla nozdrzy.... Poslalem zaniepokojone spojrzenie w strone nowoprzybylej...

Alex - opowiedziałem, uśmiechnąłem się do Fox przyjaźnie, znowu upiłem swojego drinka...

- Witaj Fox - uśmiechnęła się serdecznie.

Co tam slychac Fox?? - spytalam patrzac sie na nia z ukosa - co cie tu sprowadza??

Wy - usmiechnela sie znaczaco. Spojrzala uwaznie na chlopaka siedzacego naprzeciw wampirzycy. On rowniez sie jej przygladal.

Santi - rzucilem wciaz sie jej przygladajac. Byla zdecydowanie innaniz reszta przy stoliku.
Czy tylko ja to zauwazylem - prawie krzyknalem w myslach. Wiedzialem, ze ktos mnie uslyszy.

Poslalam Santiago sarkastyczne spojrzenie.

wypiłem drinka:
Pychota- powiedziałem cichutko , popatrzyłem na Fox , czułem się nie pewnie,...... jak by jak by nie do końca.....
* Naszego rodzaju była....głupota..... Jas też nie jest*
Co słychać u was????- zapytałem przerywając swoje głupie myślenie.....

U mnie ok - powiedzialam z usmiechem - samotne zycie jest takie... otrzezwiajace...
Caly czas patrzylam na Alexa.

Pod stolem zacisnalem jedna dlon. Spojrzalem na nia, ale sie nie odezwalem.

- Ja się nie wypowiadam, zaraz zacznę deklamować swoją liste bóli i żali i wszyscy mnie za to wyklną. Powiem tylko , że jestem wściekła... - mruknęła cicho.

Dlaczego? - zapytalem szybko. chcialem zminic temat, ktory rozpoczela Lys.

Ane co się stało??- spytałem * Ostatnio też była jakaś tak ....* popatrzyłem na nią- eh......wiecie co zmykam musże na małe polowanie się wybrać, przepraszam- powiedziałem w stałem i poszedłem na manhattan aby sprawdzić
*Cholerne wykłady kiedy się zaczną* pomyślałem wychodząc

- Długo by opowiadać. Ktoś mnie olewa ... eh , szkoda gadać - jęknęła i przymknęła oczy - Przekona się , że ja też umiem lekceważyć! Ale dziś nie święto matki boskiej żałobnej - uśmiechnęła się delikatnie - to ... co robimy ?

Weszłam do baru. Zamówiłam sok pomarańczowy, i usiadłam przy moim ulubionym stoliku. Miałam nadzieję, że spotkam jakiegoś wampira. Wyjęłam książkę, i zaczęłam czytać.

Wypiłam sok i schowałam książkę do torebki. "Czas zapolować..." pomyślałam, i wyszłam z baru.

Podszedlem do baru.
Poprosze czysta. Barman podal mi szklanke. Wypilem duszkiem. Jeszcze raz, albo moze dwa od razu.

weszłam do BV . rozejrzałam się po lokalu . Santi siedział przy barze .
- Hej - rzuciłam siadając koło niego .

- Eufrazja -spojrzalem na wampirzyce. - Jak milo - . usmiechnalem sie zadziornie.

- whisky - rzuciłam do baramana .
- co słychać ? - spojrzałam na Santiego .