Bar Bloody Valentine

podszedłem do baru zamówiłem 2 cole i zobaczyłem Faceta który podszedł do Eufrazji, zazdrość rozgorzała we mnie jak nigdy
*co ta łachudra chce od mojej dziewczyny.....* myślałem intensywnie

-hmm .. mogę się przysiąść ? - spytał , ale nie czekał na moją odpowiedź .
-idź z tąd ! wkurzasz mnie !- warknęłam jeszcze głośniej
-o co chodzi skarbie ? - głaskał mnie po policzku
-nie dotykaj mnie ! - zepchnęłam jegoo rękę i wstałam aby usiąść przy innym stoliku .
mężczyzna złapał mnie za rękę .
-ostrzegam . puść mnie !- warknęłam i spojrzałam w stronę Alexa , ale tylko po to , aby ludzie siedzący w barze nie zdziwili się dlaczego dziewczyna spuściła lanie dorosłemu mężczyźnie .
-nie mam ochoty . - oznajmił i przyciągnął mnie do siebie .

gdy tylko to zobaczyłem ruszyłem do Eufrazjia w połowie drogi już zacząłem mówić
Kotku czy ten pan!! ci przeszkadza??- zapytałem i stanąłem za Eufrazją i położyłem swoją rękę na Eufrazji biodrze. i znacząco popatrzyłem na Faceta

*zabije go słowo daję taka menda dotyka mojego skarbu, taki nikt takie mięso* myślałem a furia osiągała już zenit

-a ty to kto ? - spytał szorstkim głosem mężczyzna .
-teraz już możesz iść . - warknęłam na faceta .
-a ni mi się śni - oznajmił mocniej ciągnąć mnie w swoją stronę .

Wiesz co taka mała aluzja trzymam ją za biodro myślisz ze takiej mendzie dałaby się dotknąć....... Jestem jej facetem.... Wiec może puścił być moją kobietę, co??- powiedziałem głosem spokojnym ale stanowczym
*Facet ale z ciebie łom*

- mówiłeś coś - uśmiechnęła się do faceta szeroko . Wlazła do jego głowy i lekko mu " przestawiła" parametry. Panowała teraz nad jego Myślami, wzrokiem, dotykiem i słuchem. Wmówiła mu więc , że ma iść do domu bo czeka na niego żona Helena i 6 dzieci.

-ooo uważajj .. już się boję . - zakpił facet
-puszczaj - szarpnęłam i wyrwałam swoją rękę mężczyźnie . - a teraz spadaj , bo jak nie too ... - zagroziłam .
-to co ? pobijesz mnie ? a może ten twój facet ? coo ? - powiedział z ironią i pogładził po policzku .
-wrrrrr- warknęłam .

wiesz nie jestem chamem i nie będę bić się przy 2 paniach.Idź do domu i naucz się manier ty oślizgły karaluchu..... Ja bym się bał popatrz mi w oczy!!!=powiedziałem i pozwoliłem moim oczom zmienić barwę na szkarłatną i cicho zacząłem warczeć

facet posłuchał Ane i wyszedł z baru myśląć . ale moja żona nazywa się Irena nie Helena .. i nie mam 6 dzieci tylko 2 .

-wrr .. - warknęłam jeszcze raz poczym usiadłam przy stoliku .

Usiadła przy stoliku zakładając nogę na nogę. Skrzywiła się - Co za burak. Totalny wiośmen i ogólny łom i atomówka w jednym - stwierdziła po czym dopiła resztę swojej koli.

kotku czy coś się stanie jeśli pójdę za tym typem i go zabiję?? - zapytałem nadal spięty
* może jeśli go zabije świat będzie lepszy*

- nie , ale zostań ... on musi iść do żony Heleny - uśmiechnęłąm się .

to on ma żone...- moja furia zmieniła się w litość- biedna żona- usiadłem koło Eufrazji- co słychać Ane??[/b]

-dobra zbieram się . - powiedziałam ze smutkiem - Zadzwonie do ciebie jutro Ane . - powiedziałam i poszłam zapłacić za cole .

poszedłem za nią, zapłaciłem za nas oboje i trzymając ją w talii wyszliśmy z BV.

- to gdzie idziemy ? - spytałam bo sama nie miałam żadnego pomysłu .

może do ciebie nie chcę iść do mnie.... obiecuję będę dzisiaj grzeczny, będę miał ręce przy sobie- powiedziałem dalej trzymając ją w talii.

- a kto cię prosił , żebyś był grzeczny ? - spytałamm ?

no bo za każdym razem kończy się taka nie inaczej i nie chcę żebyś zinterpretowała to źle- powiedziałem czule

- dobrze - stwierdziłam .
* super * - pomyślałam z ironią .

to co odprowadze cię i mogę zostać jeden dzień z tobą...- powiedziałem całując ją w ucho

weszła do baru i usiadła. Nie bardzo przepadała za tym pospolitym przybytkiem upicia ludzkiego, ale nie miała ochoty jechac na miasto. zamówiła wodę mineralną

Weszła do baru i zamówiła sok pomarańczowy. "Kurczę, to się robi jak rytuał: wieczór, BV, sok pomarańczowy, ulubiony stolik" pomyślała, podchodząc do swojego ulubionego stolika. Usiadła i zaczęła rozglądać się za innymi wampirami.

z ulgą zauważyła wampirzycę siedzącą przy stoliku. Podeszła do niej
Hejka
usmiechnęła się
Można??

Hej.- uśmiechnęła się- jasne, siadaj.

usiadła naprzeciwko Alice
Nawet nie wiesz, jak to dobrze, że tu jesteś. Po prostu siedzę tu i się nudze, nawet Christiana nie ma...

Mnie też się trochę nudzi. Ale w sumie to przyzwyczaiłam się do spędzania tutaj czasu sama. Robię to codziennie.- uśmiechnęła się- A co u Christiana? Zauważyłam, że chyba się lubicie.

skrzywiła się
Właściwie to nie wiem, taki....krejzol z niego
zachichotała
Szkoda, że nie widziałaś jego miny jak poszliśmy na ciastka z haszem

Poszliście na ciastka z haszyszem?!- Alice była nieźle zdziwiona- to nieźle, nie powiem. Ale w sumie to dobrze że krejzol. W jego towarzystwie nie można się nudzić.

Chyba nie...jest trochę...zaskakujący
pomyślała o telenoweli brazylijskiej którą ostatnio oglądali. zaśmiała się cicho
No a jak tam u ciebie?? Tak cały czas to sama chyba nie siedzisz??
upiła łyk wody

W zasadzie to siedzę. Jakoś tak wyszło. Ale wczoraj poznałam zalety dachu w kamienicy.- zachichotała na myśl o tym.

Uuuuuau
uśmiechnęła się zaciekawiona
A mogę wiedziec, co to za zalety?? Mieszkam na poddaszu i nawet nie wiem...

Hmm... świetnie się nam myśli, wygodnie śpi, a widoki są przepiękne.- przypomniała sobie wczorajszą noc.

Nam??No to taka sama nie jesteś
spojrzała na swoją pustą szklankę i zastanowiła się czy jeszcze coś zamawiac

No... w sumie to na początek wciągnęłam tam jakiegoś faceta jako przekąskę...- zachichotała- ale szybko spadł z dachu więc i tak byłam głodna. Ale przed tym zachwycał się powietrzem i tak dalej.- spojrzałam na wampirzycę- w sumie to potem stwierdziłam że to może nie był dobry pomysł, tak brać go do kamienicy pełnej wampirów, ale wtedy było już po fakcie. A ja jestem sama jak palec. No oczywiście nie licząc przyjaciół.

pokiwała głową
Zastanawiałaś się kiedyś nad tym, że ludzie mimo, że nie mają przed sobą niezliczonej ilości lat, marnują życie na takie okropne głupoty??Chociażby....telenowele brazylijskie...toż to takie głupie

Zachichotała na myśl o telenowelach brazylijskich- Czasami mi się wydaje że ludzie wcale nie myślą o przyszłości. Myślą że śmierć jest tak daleko od nich, że ich nie dotyczy. Spodziewają się że będą jeszcze żyć, i żyć.- westchnęła- ostatnio mam coraz mniej wyrzutów sumienia. Przedtem, kiedy polowałam czułam się strasznie. Teraz już nie. I zastanawiam się, czy to dobrze czy raczej źle.

Chyba kwestia wieku...i przyzwyczajenia
wzruszyła ramionami po czym ściszyła głos, żeby nikt niepożądany nie usłyszał. Fakt, że większośc gości była pijana nie obchodził scarlett. wolała byc ostrozna.
Ile masz lat, ale tak wiesz..naprawde??

Tak naprawdę to 58, ale zatrzymałam się na 17. W sumie to się cieszę- wieczna młodość, i w ogóle. A ty?- mówiła ciszej niż przedtem.

98
mruknęła
Ale też zatrzymałam się na 17...w sumie mój wiek zależy od okazji
zachichotała

uśmiechnęła się- Ostatnio coraz bardziej się nudzę. Przeczytałam już wszystkie moje książki, wysłuchałam wszystkich moich płyt. Nie mam już co robić. Teraz najczęściej włóczę się po mieście.

Heh, włóczenie się jest fajne. Jak nie mam co i z kim robic to po prostu łażę. Albo wyłapuję jedną osobę i śledzę ją przez cały dzień. Nie to, że ja potem wiesz...na obiadek...ale takie cos jest fajne, mogę sobie przypomniec jak żyją ludzie..nie żebym tęskniła
usmiechnęła się. Po chwili wstała
Będę leciec na razie
zostawiła pieniądze za wodę na stoliku i wyszła

Pa.- pomachała Scarlett. "No i znowu siedzę sama." pomyślała. Wstała, i poszła w stronę parku.

*weszła i rozejrzała się* O.. co tu tak cicho? *podeszła do baru i zamwiła martini, a nastepnie usiada przy stoliku w kacie, zeby moc obzerwować wszystko dookoła* Da.. Wypije a poźniej, zakupy. Musze zaopatrzyć się w nową tunikę.
*wyszeptałą pod nosem i wziełą łyk swojego drinka*

*dopiła drinka i lekkim krokiem ruszyła w strone wyjścia*