Bar Bloody Valentine

Po kilku chwilach barman podał mi zamówiony przeze mnie uprzednio trunek. Upiłam kilka łyków. Odwróciłam lekko głowę w stronę dziewczyny , która miała czelność mi przeszkodzić. - a wyglądam jakbym sobie nie radziła ? - warknęłam.

zamrugalam trzy razy ze zdziwienia po czym wzruszylam ramionami. -spokojnie. pytam, bo chcialam byc uprzejma. nie powiedzialam "cześć, pomóc ci, bo chyba sobie nie radzisz"? nie, więc w czym problem?

- uu.. myślę , że problemem jesteś ty. - syknęła , po czym upiła kolejne kilka łyków whiskey.

-zawsze taka jestes? gdybys byla czlowiekiem, zapytalabym sie czy tylko jak masz okres... wychilluj troszkę.- mruknęlam.

- nie no co ty ... jestem wredna tylko na początku.. tak ogólnie to jestem miłą , wrażliwą , spokojną osobą.. - zamrugała - tak ku^wa.. a w wolnych chwilach pomagam w domach spokojnej starości.. - zaśmiała się gorzko - jesteś śmieszna.. najlepiej już zejdź mi z oczu , bo za chwilę mogę stracić cierpliwość.. - westchnęła , delikatnie dotykając ramienia. Uhh.. trzeba zapamiętać , że nie walczy się z dwunastoma silnymi wampirami naraz.

-o! a masz ogródek?! bo ja uwielbiam ogródki! są takie wspaniale!- zasmialam sie. -jestem em. i na pozatku mega sie narzucam. - popilam lyk drinka . byla dziwna. nie, nie laguna tylko ta wampirzyca. wygladala na mila a ty jeb. opryskliwa i jeszcze warczy jak pies. westchnęlam cicho po czym stwierdzilam : -nie wygladasz wcale na wredna ... ten opis, ktory mi podalas idealnie do ciebie pasuje. no, poza tym domem starców. a tak wgl to starzy ludzie dziwnie smierdzą,- robilam co sie da zeby rozluznic atmosfere,

Zamrugała kilka razy.. Czy ta dziewczyna naprawdę nie rozumie , że w tym momencie Lyn mogłaby ją zabić , a później powrócić do picia trunku? Westchnęła jeszcze raz.. - siadaj , ale odzywaj się tylko jeśli naprawdę musisz - wskazałam brodą na wole miejsce obok mnie.

usiadlam grzecznie i poslusznie. -a ty jestes...?- zapytalam spogladajac na nia od czasu do czasu.

Spojrzała na nią od niechcenia - nie ważne kim jestem .. pewnie już nigdy więcej się nie zobaczymy , więc nie musisz znać mojego imienia. A kiedy będziesz się odzywać , prawdopodobnie słowa będziesz kierować do mnie. - upiła łyk alkoholu.

- naprawde nie mozesz byc odrobine milsza?

- poczekaj.. zastanowię się... - zamyśliła się - nie ! - odpowiedziała stanowczo - jeżeli coś ci się nie podoba , to tam są drzwi - wskazała w stronę wyjścia - wybacz , ale ja cię tu nie zapraszałam.

-chcialam byc uprzejma. jestes ranna! czemu mialabym pozwolić, zeby jeden z moich pobratymców cierpial?!wrzasnelam.

- dziewczyno .. przestań się drzeć. nie jestem ranna... - przewróciła oczami - i nie cierpię..

-no tak, dlatego robisz miny jakbys.... jakbys musiala isc do kibla?

- a skąd wiesz , że nie muszę iść do kibla ? - pokiwała głową z politowaniem.

-to czemu nie pójdziesz, jak musisz?- zaczela mnie szczerze irytować

- bo ma ku^rwa zatwardzenie ! - warknęłam - naprawdę nie masz co robić ?

-szczerze mówiąć to.... to nie mam...-szepnęłam i upilam lyk drinka.

Do baru wszedł wysoki mężczyzna. Miał kasztanowe, średniej długości włosy, a także szmaragdowe oczy. Rozejrzał się, a następnie usiadł przy barze i zamówił drinka.

-E kolego widzę , że jesteś tu nowy . Zalatujesz wręcz nowością !
Polecam Bloody Merry , gwarantuje pobudzi Twoje kubki smakowe

Warknął na nią cicho. Upił łyk ze swojej Magnolii Blossom, a następnie uśmiechnął się do Josette.
- Krwawą Meery ? Wolę Magnolię... To prawda, że jestem tutaj nowy, ale tylko pod tym względem.
Uniósł szklankę z drinkiem, a potem powiedział :
- Twoje zdrowie.

Wzięła kieliszek i przysiadła się do Jareda
Ciesze się Twoim szczęściem . Ale nadal uważam , że dużo tracisz

Uśmiechnął się.
- Być może.... Może innym razem zamówię coś innego. A ty od jak dawna tutaj mieszkasz ? Ja dopiero co się sprowadziłem na Moon Street. - ponownie upił niewielką ilość swojego drinka, czekając na odpowiedź.

Od bardzo dawna... Kurcze, w sumie to chyba znudziło mi się życie w ciągłej podróży. Chciałam tutaj zostać na chwilę, ale zostałam na długo. Podoba mi się tutaj... Spokojnie jest tutaj. Rzadko kiedy ktoś nowy się tu zjawia, ale jak już to coś się dzieje... W każdym razie fajnie, że tutaj zamieszkasz, a nóż ci się spodoba, tak jak mnie... To... dlaczego akurat tutaj postanowiłeś się zatrzymać ?

Uśmiechnął się pod nosem. Spoglądał w swój drink, mieszając go, co spowodowało, iż wpatrywał się w głębię pełną kolorów. Zatracił się na chwilę.
- Ach... Jak już powiedziałaś spokojnie tu. A poza tym nie wiem czy zostanę, najprawdopodobniej... Spodobał mi się mój mały dworek, który stoi na obrzeżu Moon Street. Jeśli chcesz możesz mnie odwiedzić. Muszę jeszcze parę rzeczy zmienić, ale jak na razie może być. Poprzedni lokator zostawił dom w dobrym stanie, więc może zostawię go takim jakim jest... A może wiesz, gdzie mógłbym znaleźć pracę ?

Pociągnęła zdrowo.
- Masz to jak w banku, że cię odwiedzę. Hmm... Jeśli chodzi o pracę, to ja pracuję w szpitalu, ale raczej to nie będzie w twoim guście... Pracowałeś, gdzieś już ?

Nachylił się.
- Jeśli chodzi o pracę... Kiedyś pracowałem w podziemiach jako płatny zabójca, więc wiesz co mam na myśli... Nie szukam łatwej pracy. Szukam czegoś niebezpiecznego...
Zaśmiał się cicho.
- Takiego jak ja !

Zaśmiała się.
- A więc, płatny morderco nie wiem gdzie możesz znaleźć kogoś kto, będzie chciał cię przyjąć. Nie znam w ogóle takich ludzi. Ale wiem, że gdzieś tutaj się kręcą. Jak pobędziesz trochę na przedmieściach, to może kogoś spotkasz... Jak na razie to mogę jedynie, łatać twoje rany...

- No cóż, nie liczyłem na to, że od razu znajdę odpowiednią osobę, ale szczerze dziękuję za dostarczenie mi informacji.
Chwycił się za brzuch.
- O Jezuu... idziemy na te przedmieścia ? Konam z głodu...

- hmm... No dobrze, tylko ja muszę coś jeszcze załatwić... Ty już idź, a ja cie potem znajdę, ok ?

- Więc dobrze...
Wstał, zostawił na blacie pieniądze, po czym jednym łykiem wypił drinka. Skierował się do wyjścia i przy drzwiach odwrócił się i pomachał w stronę Josette.