Bar Bloody Valentine

(Al, czuję się urażona. : ( nie mów tak brzydko do mnie ! : ( xd)

- Tak ! Mogę Ci go nawet zacytować! " Valmont zawsze był tchórzem i dba tylko i wyłącznie o swoją dupę!" - roześmiałam się drwiąco, zaciskając dłonie w pięści - O nie ... przegiąłeś! Dobrze wiem jak działa twój dar ! Ty pieprzony sukinsynie - łzy spływały mi po policzkach - ty ... ty ... jesteś potworem! Potworem! - wrzeszczałam tak głośno , że nawet na końcu sali było mnie słychać. Byłam zdziwiona , że znam tyle niepoprawnych sformułowań na jego temat. Miałam ochotę trochę nim posterować , ale nie chciałam zniżać się do jego poziomu.

Hahah... zaczął chichotać - Zachowujecie się jak w filmie... i to przesadzonym dramacie - skwitował - Poznałyście już Lyn?? spytał zmieniając temat.

Prychnęłam.- Powiedzmy.- Kiwnęłam głową.- No to zróbmy tak jak w przesadzonym dramacie. Ane, idziesz ze mną spalić naszemu przyjacielowi domek na EV?- Zapytałam wesoło przyjaciółkę, robiąc krok w stronę wyjścia.

- i tak uważam , że moje mieszkanie jest o wiele fajniejsze - stwierdziła, po raz pierwszy odzywając się. Usilnie wpatrywała się w swoje zadbane paznokcie, jakby dając znak towarzystwu , że robi się nudno.

- Twoją nową zabawkę Czekaj, czekaj .... a może ona pracuje w VR ?Od kiedy zadajesz się z tymi siksami tańczącymi na rurze ?Bo na taką wygląda ) ty przesłodzony dupku .... - złapałam go za nadgarstek , ściskając mocno nie pozwalając mu wyrwać ręki - przesadzony dramat ?! No co ty nie powiesz , panie zły! Och jestem taki złyyy, że zaraz się zesram z tej złości ( XDDDDDDDDDDD nie mogę ... no nie mogę <pada>).

hahahahahahhahahahahahhaha. nie mogę . XDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDD

Wampir przewrócił oczami - I w ten sposób chcesz zrekompensować sobie śmierć ukochanego? - spytał uśmiechając się ironicznie - brawo... twoja pomysłowość mnie rozbroiła - tu naprawdę zaczął klaskać w dłonie - Gdyby ktoś miał mnie mścić w ten sposób to chyba wolałbym, żeby sobie darował... Nie stać cię na nic więcej. Chcesz mi spalić dom?? myślisz, że nie stać mnie na drugi?? Proszę bardzo... droga wolna... wszystko co potrzebne mi do szczęścia mam przy sobie... 0zaśmiał się - uroku nie zostawia się w domu - rzucił sarkastycznie i przeczesał sobie dłonią włosy - chociaż jak tak patrzę na was - skrzywił się. Leniwym spojrzeniem zmierzył dłoń Ane. - Daruj sobie rzucił robiąc kroka w jej stronę, by właściwie móc podejść do Lyn.

Ooooo matko.- Jęknęłam, słysząc Ane. W końcu głupio by było roześmiać się w takiej sytuacji, lecz Ane trafiła w samo sedno.- Przynajmniej poczułabym się po tym lepiej, Valmont.- Stwierdziłam cicho. Już miałam coś powiedzieć do ich nowej koleżanki, jednak zacisnęłam wargi, bo byłoby to tak niecenzuralne że już ktoś by mi tego nie wybaczył xD.- Mam tego dość.- Powiedziałam i wyszłam szybkim krokiem z baru, nie zważając na to czy Ane za mną idzie czy nie.

- ahh odezwał się we mnie instynkt lwa. Mraaaał , cóż za maczo - zakpiłam z niego - a uroku masz tyle ile mój kot kiedy sra w kuwetę i nadyma policzki - skwitowałam te jego przechwałki. Widziałam że unosi dłoń ku górze , żebym się zamknęła ale nie miałam takiego zamiaru - No dalej ! Uderz ... na co czekasz ? - widząc jak się nadyma zaśmiałam się gorzko - uuu czyżbym jednak urok zostawił w domu ?
- ahh nie mam czasu i ochoty bawienia się z tobą kocie , jak już skończysz z tą kuwetą to wpadnij się rozerwać - zatrzepałam elegancko rzęsami i bezczelnie pocałowałam go w policzek .
Wyszłam niczym kotka, dumna z siebie , że ten dupek stał tam nadal jak palant.

- czyżby to ta sławna Ane ? - zaśmiała się gorzko. Przysunęła się nieco do dziewczyny - zgasiłabym cię skarbie, ale przecież gówno się nie pali - wyszeptała jej wprost do ucha , po czym zrobiła krok w tył i stanęła obok Santiago.

Prychnął - Z pewnością skorzystam z zaproszenia - krzykną za nią z ironicznym uśmiechem. - pokręcił głową i jak gdyby nigdy nic zamówił kolejnego drinka. Tego miał nadzieję wypić w spokoju.

- powiesz mi kto to był ? czy nie masz zamiaru ? - spytała chłodno opierając się o kontuar.

A czy sądzisz, że są na tyle ważne by zajmować twoją uwagę? - Kelner przyniósł butelkę danielsa i nalał do pustej już szklanki wampira - i jeszcze jedną - dodał wskazują głową na Lyn.

- no cóż , jedna z nich nazwała mnie szmatą - uśmiechnęła się ironicznie - chciałabym wiedzieć, kto ma na to tyle odwagi - zmierzyła wzrokiem ludzi , którzy siedzieli w barze.

Była dziewczyna tego kundla i jej popleczniczka - rzucił obojętnie biorąc do ręki szklankę i wypijając całą jej zawartość na raz, po czym spojrzał na Lyn z rozbawieniem - Ale Lyn o co ci chodzi... przecież miała rację... zaśmiał się głośno.

Podniosła górną wargę , tym samym ukazując śnieżnobiałe kły. - owszem , miała. - zgodziła się i również wybiła jednym haustem zawartość szklanki. - chcesz być moim alfonsem ? a nie, sorry. ty już nim jesteś - wierzchem dłoni otarła wilgotne usta.

I jestem z tego dumny - rzucił z rozbawieniem - każdy inny alfons by mi pozazdrościł takiej "sprawnej laski". Z głośnym stuknięciem odstawił szklankę na stół.

Przewróciła oczyma - chodźmy stąd - rzuciła i ruszyła do wyjścia - a swoją drogą , starzejesz się Santi , masz coraz gorsze teksty - powiedziała z rozbawieniem , za nim zniknęła za drzwiami.


(chodź gdzieś , bo w BV robi się nudno. )

Z uśmiechem wzruszył ramionami wstał i wyszedł za nią.

Weszłyśmy do Bv, które było chyba najczęściej odwiedzanym miejscem przez wampiry.
Mimo , że wystrój nie był jakoś totalnie stylizowany ( chyba , że na rozwalającą się ruderę) zawsze lubiłyśmy tutaj przesiadywać.
Zamówiłam nam po soczku, bo zdążyłyśmy się już napić w domu. Zajęłyśmy stałe miejsce , przy tym samym rozwalającym się stoliku i rozchwianych krzesłach. Z głośników wydobywał się delikatny głos Rojka ( Musiałam xDDDDD Al Musiałam XDDDDDDDd ) , którego zagłuszali jacyś mężczyźni oglądający mecz.
- nie wiem , jak oni mogą się ekscytować czymś takim.

(Ane, miałabym pretensje o Dodę, ale nie o jeden z moich ulubionych zespołów )
Usiadłam naprzeciwko Ane.- Żartujesz sobie? Nawet nie wiesz jaka to zabawa!- Powiedziałam wesoło, ale przestałam być tak entuzjastyczna widząc jej minę. Zamilkłam i upiłam łyk soku.

( Mam fazę na Rojka po festiwalu w Jaro *.********************)
- Ja tam nie widzę nic ekscytującego w ganianiu za piłką - zachichotałam , widząc jak chłopak z prawej patrzy na mnie takim wzrokiem jakbym mu matkę zabiła.
( A wiesz , że doda ma kurtkę z naszywką happysada , Nirvany, Metallicy itp ?! -.-''')

(No chyba sobie żartujesz?! O nieeeee... *siada w kącie i płacze z tego powodu* A fazę na myslovitz mam chyba już od roku albo dwóch lat, ale dopiero w listopadzie byłam na koncercie )
- Jesteś babą, nie znasz się.- Odparłam, wzruszając ramionami. Rozglądnęłam się.- Nie ma tu żadnego japończyka.- Stwierdziłam cicho.

( Też tak stwierdziłam jak ją zobaczyłam w TVNie oO aż mnie mama wołała , żebym zobaczyła oO Miałam ochote wyrwać jej tą kurtkę , a ją spalić na stosie ! XDDDDDDDDDDDD)
- A ty niby jesteś facetem ?! - zrobiłam oczy ala sowa - Oj All a ty tylko o jednym ...

Ja jestem kobietą, ale nie aż tak jak ty.- Stwierdziłam, jakby to było oczywiste.- Tak, ja dalej o tym, bo chcę wreszcie usłyszeć o czymś wesołym, ewentualnie mieć o czym z tobą plotkować.

- a możemy poplotkować o tym , że Ełi tutaj z nami nie ma ? - zapytałam , przeżywiając głowę w prawą stronę - aleee nudy!

*nawet nie próbuj i tak nie przyjdę. *

No właśnie. Ełi nie ma. Ciekawa jestem, gdzie ona teraz jest.- Mruknęłam niezadowolona.- Czy przez Ir będziemy ją tylko widywać w domu przy garach?!

- a może bawi się w kurę domową ? Odkryła nowe powołanie , czy co ? ;< - zdziwiłam się , nigdy nie znałam TAKIEJ Ełi.

O nieee! Ja żądam wyciągnięcia ją z domu siłą!- Spochmurniałam, nie wyobrażając sobie Ełi jako kury domowej. Co te dzieci z ludźmi robią?

- Dzieci jak dzieci ... ełi cały czas przeżywa Alexa - pokręciłam nosem z niedowierzaniem - wiesz, nie wyobrażałam sobie "rozpadu" tej pary.

Mnie to mówisz?! Różnie u nich bywało, czasami się kłócili, ale teraz wydaje się że to już naprawdę koniec...- Westchnęłam.- Jak kiedykolwiek jeszcze go spotkam, skopię mu za to dupę.- Powiedziałam niezadowolona.- Ale może gdyby kogoś sobie znalazła, zapomniałaby o złamanym sercu.

- nie swataj już tak wszystkich na siłę - zrobiłam naburmuszoną minę - Sama sobie kogoś znajdzie tylko niech w końcu wyjdzie z tego domu!

Sry, nie wiem co mi się ostatnio dzieje.- Wzruszyłam ramionami po raz kolejny.- Wiesz co, wydaje mi się że ona sama w końcu się złamie i wyjdzie. Przecież takie siedzenie w domu to nie w jej stylu, w końcu wylezie, mając dość bycia kurą domową.- Stwierdziłam z pewnością w głosie.

- Nie będzie miała wyjścia. Zgłodnieje to wyjdzie! - oznajmiłam - no bo przecież kiedyś ta chwila nastanie ...

Parsknęłam śmiechem.- Ciekawe tylko kiedy.- Upiłam kolejny łyk soku.

( hahahah xDDDDDDDDDDDD )
- wiesz co ... może... nie to głupi pomysł. Uznajmy, że go nie było- przeczesałam włosy ręką - fakt, nie ma tutaj żadnych Japończyków.

NO DOBRA! PRZYSZŁAM!

Weszłam do BV , od razu zauważając przyjaciółki. Podeszłam do nich i przysiadłam się do stolika , przy którym siedział.
- Hej - uśmiechnęłam się lekko.

O wilku mowa.- Uśmiechnęłam się, widząc Ełi.- No nie ma, nie ma.- Pokręciłam głową, szczerząc się do Ane.- Co u ciebie?- Przeniosłam wzrok na Ełi.

- szczerze mówiąc .. TO STRASZLIWA NUDA - westchnęłam - a co u Was ? o czym rozmawiacie ? - spytałam .

U mnie nic ciekawego, przegapiłaś cudowną uroczystość pogrzebu.- Stwierdziłam, uśmiechając się lekko.- A gadałyśmy o pewnym japończyku i o tobie. Za dużo siedzisz w domu.

Ukryłam twarz w dłoniach - gaduło! Miałaś siedzieć cicho! - wygarnęłam jej obrażonym tonem - Właśnie wyobrażałyśmy sobie Ciebie stojącą przy garach, ale nie można sobie wyobrazić niemożliwego - zwróciłam się do Ełi.

- Alice , czemu nie powiedziałaś mi , że był pogrzeb ?! - wytrzeszczyłam oczy - ja przepraszam .. - skrzywiłam się myśląc , że powinnam zapisywać takie rzeczy w kalendarzu. - a co innego może robić samotna kobieta z dzieckiem ? - znów westchnęłam. - jaki Japończyk ? - zainteresowałam się. Spojrzałam na Ane, bo to ona miała słabość do japońców - Poznałaś kogoś ?! - wyszczerzyłam się do przyjaciółki.

Wyszczerzyłam się do Ane.- Przepraszam.- Powiedziałam niewinnym głosikiem.- Daj spokój, napisałam ci smsa, ale może to i lepiej że cię nie było. No wiesz, to nie było jakieś takie bardzo wesołe...- Wzruszyłam ramionami, bo wcale nie zależało mi na tym.- "Samotna kobieta z dzieckiem"? No błagam...- Jęknęłam.