Mała Farma Sastre

- mówię ci , że nic - weszliśmy po schodach do sypialni . Położyłam go na macie . - a teraz odpoczywaj - wyszłam z pokoju i poczłapałam do kuchni .

Camille chodź tutaj....- zawołałem z góry...bałem się gdy wyszła że moze sobie coś zrobić....- Camille potrzebuję pomocy....

weszłam po schodach do sypialni Sastre
- słucham ?

wstałem chwyciłem ją w pasie i przysiągłem do siebie:
Nie pozwolę ci zrobić czegoś głupiego....- powiedziałem lekko się uśmiechając - jak bede musiał do będę ciebie, męczyć i dręczyć i za toba chodzić.......

- dobrze , ale czy teraz mogę coś zjeść ? - powiedziałam bez emocji . Wyrwałam się z objęć Sastre i wyszłam . Poszłam do kuchni i usiadłam przy stole .

siadłem na macie.... nie wiedziałem czy powinienem wyjść, czy costać czy....zamknąłem oczy na chwilę musiałem pomyśleć.....

po paru chwilach zasnąłem .....Sniłem o Camille......

Gdy Sastre zasnął wyjęłam z szafki kartkę i długopis :

Przepraszam , że tak to wyszło . Wiem , że cię zraniłam i powinnam ponieść karę . Proszę nie obwiniaj się za to co zrobię . Tak bardzo cię kocham , ale zasługujesz na kogoś lepszego niż ja .

Na zawsze twoja Camille

Położyłam list na stole , chwyciłam za kurtkę i bezszelestnie wyszłam z domu .

Śniłem że jest u mnie ze , mamy dom piękny wspaniały, że dzieci biegają, a raczej już wnuki, że, świat jest lepszy ,a my szczęśliwi..........

wstałem, poszedłem do kuchni przeczytałem, zrozumiałem i wiedziałem co mam zrobić, w 20 minut byłem gotów....stałem ubrany w białym kimonie, z krótkim mieczem.......ołtarzyk był przygotowany.......... klękłem....... pomodliłem sie po japońsku.......czas przestał płynąć,
świeczki które zapaliłem wcześniej już zajeły zasłony, kanapę....... miałem mało czasu.......

po 10 minutach paliła się wieksza połowa domu....trudno mi sie oddychało.....wtedy ktoś rozbił szybę w salonie wszedł , byłem odrętwiały nie wiem kto to..Ale wyniusł mnie... z domu.. i zostawił tam.........

poczułam swąd palącego się drewna . Otworzyłam oczy ( co przyszło mi z ogromnym trudem ) i zobaczyłam coś bardzo jasnego , ogień .
odkaszlnęłam wodą
- Sastre !! - wołałam , ale czułam , że odpływam .

poruszyłem się nie znacznie, zobaczyłem Camille obok siebie mokrą, żaczął padać ulewny deszcz, podniosłem się i zaniosłem do, budynku gospodarczego......., położyłem ją na starym sianie, ściągłem górę kimona i rozebrałem ją i ubrałem kimono, potem siadłem cicho i zastanawiałem sie kto to....

otworzyłam oczy
- Sastre .. - wyszeptałam . Usilnie szukałam jego dłoni .

wstałem i podszedłem:
No już, jestem..- powiedziałem cicho....

- przepraszam .. - powiedziałam zachrypniętym głosem .

ciii...spokojnie...odpoczywaj- powiedziałem cicho, deszcz zmienił się w nawałmice, jesień dawała o sobie znać...położyłem sie koło niej i tak przytuleni zasneliśmy.......
Kochałem tą chwilę, jak żadną dotąd...........

Przyszłam do domu Sastre. Byłam przerażona tym, co z niego zostało. Wyczułam jego i Camille z daleka. Pobiegłam do nich. - Sastre! Co się stało? Wszystko w porządku?!- Krzyknęłam do niego.

no można powiedziec że w porządku...oprócz domu...- powiedizałem i uśmiechnąłem się do Kate..
* Zeby nie pytała co jest??*

Uśmiechnęłam się. Czyli wszystko było z nimi w porządku.- Dobra, pogadamy później. To chyba nie jest najlepsze miejsce do mieszkania...- zachichotałam.- Jak chcecie to chodźcie do mnie.

Chwyciłem Camille na ręce:
Jeśli moglibyśmy to na kilka dni bardzo chcętnie zamieszkamy z toba..- powiedizałem cicho....

Uśmiechnęłam się.- Trzeba było od razu do mnie przyjść. Chodź.- powiedziałam i poszłam z nimi w stronę domu.

poszłem chetnie, Camille musiała, poleżeć, w ciepłym pomieszczeniu....

Wbiegłam do budynku gospodarczego. Uklęknęłam przy kupce poszarpanych ubrań i przeszukałam je starannie.
-nie ma.. -jęknęłam.

Camille Czego nie ma??- powiedziałem zdenerwowany - jak mam szukać skoro nie wiem...

-po prostu nie ma .. -powiedziałam bez emocji i ruszyłam do Parku .

chwyciłem ją w pasie:
Camille czego??- spytałem głosem domagającym się opowiedzi..

-fotografii mojej rodziny .. to była jedyna pamiątka jaka mi po nich pozostała -przygryzłam dolną wargę.

poczekaj tutaj , słyszysz, poczekaj, - powiedziałem i niezważając na ból poleciałem do parku

Wróciłem do Camille:
Camille czy to to zdjęcie??- spytałem nie byłem pewny bo nigdy go nie widziałem na oczy, podałem zdjęcie.

Wzięłam od niego zdjęcie.
*przecież to jest .. *-pomyślałam ze strachem.
-Sastre, idź w tej chwili do domu Kate ! o nic nie pytaj ... proszę. Zrób to dla mnie - poprosiłam.

* Chyba i tak nic nie wskóram* pomyślałem :
Dobra, Ale czekam tam na ciebie, jak do wieczora nie wrócisz idę ciebie szukać.- powiedziałem dobitnie odwróciłem sie na pięcie i poszedłem do domu Kate.

Pobiegłam do parku .

Wrociliśmy do mojego domu, Camille zostawiłem w budynku gospodarczym a sam poszedłem do środka, jak przypuszczałem, nawałnica nie pozwoliła domu wrządzić wielu szkód. Kuchnia do ręmontu była, salon, przedpokój i Camille sypalnia ale ogólnie było ok.w pizarni znalazłem jedzenie, w sypialni jakieś ubrania, poszedłem do Camille, podałem jej rzeczy, ubrała sie
- Jesteś śliczna- powiedziałem i podałem jej jedzenie.






2 dni później dom, wyglądał, jak nowy, tylko na ziemi, były znaki że coś się paliło tutaj, wniosem Camiile jak panne młodą przez próg do domu.kochaliśmy się długo, namiętnie, i gorąco.

Leżałam naga obok Sastre ciężko oddychając.
-masz ochotę na coś do jedzenia ? -spytałam i położyłam się na nim, delikatnie muskając wargami jego nagi tors.

Tak...- przerwałem i pocałowałem czubek nosa- Ciebie... a tak w ogóle to ja cos zrobię, może naleśniki, albo omlet, co??

-no cóż, skoro nalegasz. -uśmiechnęłam się - to ja poproszę naleśniki - pocałowałam go namiętnie w usta , po czym wstałam i podreptałam pod prysznic.

Wstałem i poszedłem do kuchni. 15 minut potem na stole na talerzu czekały Naleśniki, prócz tego jeszcze, Kawa, sok i dżemy.

Weszłam pod prysznic i po ok.20 min wróciłam do sypialni. Przebrałam się w krótką , białą spódniczkę i fioletową bluzkę wiązaną na karku. Włosy spięłam w niedbały kok i skropiłam się perfumami. Zeszłam na dół do kuchni i usiadłam naprzeciwko Sastre.

Wziąłem wdech przez noś- jakie to perfumy??- spytałem, uśmiechając się zadziornie do Camille..

-dostałam je od mamy... przed jej śmiercią. Używam je tylko na specjalne okazje -nałożyłem sobie na talerz naleśnika, a do kubka nalałam gorącej kawy.

- A dzisiaj mamy specjalną okazję?- Spytałem zaintrygowany, popatrzyłem na nią nie przyjdżałam się jej uwaznie.....

-myślę , że tak.. - wpakowałam sobie do ust kawałek naleśnika.

- A powiesz jaka to okazja, czy mam to z ciebie wydusić, torturami??- spytałem uśmiechając się szelmowsko, zjadłem naleśnik i nanią ponownie spojrzałem...

-nie powiem .. -wytknęłam mu język i upiłam łyk kawy.