Bar Bloody Valentine

Hej Ane! Hej Louis!- uśmiechnęła się.

Siema.. jak tam... co wywolalo u was taka radosc??
Zapytalem...

- Też jestem ciekawa - powiedziała i zajęła miejsce przy stoliku.

no cóż bedę tata- powiedziałem dumnie

usmiechnalem sie.
A komu przypada zaszczyt bycia mama??
zapytalem. i usiadlem obok Ane.

No, Alex, ja już muszę lecieć. Ale jak maluch się urodzi, to pójdziemy to tutaj oblać! Jeszcze raz ci gratuluję.- uśmiechnęła się.- Pa wszystkim!- pożegnała się i wyszła z baru.

Eufrazji...- powiedziałem uśmiechając sie szeroko- ale w tych nie pewnych czasach....-westchnąłem

Eufrazji?!
Wytrzeszczylem oczy
To tak mozna?!
Spojrzalem na Ane.

Wytrzeszczyła oczy.
- że ... że co ?! ale , że jak ?! - nie mogła sklecić zdania. - Od poczatku proszę. opowiadaj!

no a co?? to takie dziwne??-powiedziałem

No!! opowiadaj jak do tego doszlo!
Wyszczerzylem zeby.

myślę że to ma związek z moim darem, w boju marny ale do celów ogólno społecznych przydatnych- zachichotałem czemu nie pomyślałem o tym wcześniej-no i co ja będę mówić to wy nie wiecie jak się dzieci robi??- spytałem z udawanym zaniepokojeniem na twarzy

gdy chciałam wchodzić do BV zauważyłam jak swietnie bawi się Alex . * ee tam .. * - machnęłam ręką i poszłam do kamienicy .

poczułem Eufrazję ale nigdzie nie zauważyłem :
wiedzie moi drodzy pogadamy w kamienicy?- i wyszedłem w pośpiech
*co się stało?*

No tooo... cczego sobie zyczysz??
Spojrzalem na Ane i siegnalem do kieszeni.
Ide zamowic.
Usmiechnalem sie i wyjalem portfel.

Uwzględniając moje 17 lat .. hmmm cole - zaśmiała się - i zostawili nas samych.

Uwzgledniajac co?!
Rozesimalem sie... Wlasciwie to zaczalem trzasc sie ze smiechu.
Chyba zartujesz

Nie , mam 17 lat ... od ... około 60 lat - zaśmiała się - No niestety ... jestem szczeniakiem przy was. - przewróciła teatralnie oczami - czy to takie ... dziwne ?

Ty masz 77 lat... i nadal zwracasz na to uwage?? Pijesz krew... nie uwazasz ze to troche gorsze od alkoholu.
Bylem wstrzasniety zachowniem Ane. Nadal nie moglem przestac sie smiac.
Czuje sie jak pedofil... chyba wroce do kamienicy...

weszliśmy do BV, dobrych humorach, trzymając sie za ręce, odrazu znaleźliśmy stolik przyk który siedzeli Ane, Louis.
Siema- powiedziałęm uśmiechnięty

Siema...
Nadal sie smialem
Ide zamowic chcecie cos??
Zapytalem prawie sie krztuszac.

- ja dziękuję . - usiadłam koło Ane . - Hej . co tam ? - spytałam wampirzyce .

Alex??

może sok- powiedziałem uśmiechnięty

- Jak ... jak ... - zaczęła krztusić się śmiechem - Oj louis .... okey ... zmieniam zdanie ... to ja poproszę Blue Helenkę - ostatnio Josette polecała wiec zobaczymy co to za świństwo. - zaśmiała się raz jeszce.
- Hej Ełi ... ty te ploteczki to prawda ? - zapytała zaciekawiona

- jakie " ploteczki " ? - zachichotałam .

czekałem jak Eufrazja usiądzie.

No nie udawaj - zachichotała - Alexiu się nam chwalił ...- uśmiechnęła się tajemniczo

- Ale ja nie wiem o co ci chodzi Ane ... - spojrzałam najpierw na przyjaciółkę , a potem na Alexa .

Nie chcialas cole.. to dostaniesz cole
Powiedzialem stanowczo i roszylem do baru zamowc.
Poprosze whisky cole i sok... obojetnie jaki.
Powiedzialem do barmankii usmiechnalem sie. Wyjalem 100$ banknot i podalem dziwwczynie.
Reszty nie trzeba.
Puscilem do niej oko, wzialem napoje i wrocilem do stolika.
Prosze podalem Anecole z usmiechem. Potem podalem Alexowi sok, a sam wzialem swoja whisky.

to w sumie nie moja wina....ale oni wiedzą...- powiedziałem niewinnym głosikiem

Dziękuję - usmiechnęła się słodko niczym dziecko obdarowane cukierkiem. - Powiedział nam ... - "pusciła oko " Eufrazji.

- ehh .. - wstchnęłam . - to nie jest pewne . - powiedziałam i złapałam Alexa za rękę .

Ups.....= miałęm teraz twarz niwiewiniątka- wiem.... ale cieszyłem się....

uśmiechnęłam się i pocałowałam Alexa tak namiętnie , jak nigdy .

Dzięki poczułem się jak ksiądż zdradzający jakąś tajemnicę spowiedzi- powiedziłem szybko i odwzajemniłem pocałunek

No coz...
powiedzialem wychylajac szklanke i duszkiem wypijajac whisky.
Jesli to prawda to jest z czego sie cieszyc.
powiedzialem, ale nie usmiechnalem sie.

- jasne ... jasne - usmiechnęła się do niej - a jak się czujesz ? - zapytała z troską w głosie i upiła łyk coli.
- Totalnie nudy w tym BV ... brakuje mi imprez - westchnęła

- a własnie .... Louis . Chciałam cię bardzo przeprosić za to przed domem Ane ... jednym moim usprawiedliwieniem jest to . - pogłaskałam brzuch , a potem szeroko się uśmiechnęłam ... - too co ? oblewamy ? - spytałam i puściłam oko do zebranych .

- jej ... posłuchajcie mnie wszyscy ... ciąża to nie choroba .. i będę czuła się dobrze .. w końcu jestem wampirem .. nie ? - usmiechnęłam się .

Spoko.
Powiedzialem beznamietnie i odwrocilem sie do Ane...
Przepraszam Ane ale jakos stracilem ochote do przesiadywania w barze...
powiedzialem spogladajac na towarzystwo.
Pojde do kamienicy... Jak ci sie znudzi siedzenie tu, to wpadnij do mnie.
Pocalowalem ja w policzek i wstalem od stolika.

a właśnie chyba nie po to się tutaj spodkaliśmy prawda?? powiedziałem nagle poważniejąc

- No to ja też się zmywam ... gołąbeczki - zaśmiała się i ruszyła za Louisem.

*matko ale ludzie*- powiedziałem powoli

- ehh .. - walnęłam głową w stolik , ale chyba trochę za mocno , bo coś pękło .- upppsss .. - zachichotałam .