Little Amsterdam

Czyli?? Genialna knajpka utrzymana w stylu wyżej wymienionego miasta, czyli rodzima muzyka, ludowe dekoracje i... tak tak, ciacha z haszyszem
Nikt więc się nie dziwi, że niemal każdy wychodzi z Little Amsterdam wesoły i pełen życia ;D

Weszła, rozglądnęła się. Taaak, Eudoksji na pewno się tu spodoba- pomyślała. Usiadła przy stoliku. Barman- murzyn z dredami się do niej uśmiechnął. Odwzajemniła uśmiech. Zamówiła ciastka z haszyszem Czekała na Eudoksje.

Eudoksja weszła za Alice i usiadła obok niej. "Hm. Fajnie tu i nie tak tłoczno"- pomyślała i pytającym wzrokiem spojrzała na swoją towarzyszkę.

Ładna knajpka, nie? - powiedziała- zamówiłam ciastka z haszyszem. Możemy się nawalić ^^ podobno na wampiry jeszcze mocniej działa...

-Heh ciekawie. Zawsze możemy spróbować, ale ostrzegam, że cię do domu nie będę prowadzić

kelner przynosi kupkę ciastek. Sporą kupkę. - Proszę, miłe panie - powiedział.
Alice wpatrywała się w ciastka. - myślisz,że możemy? - popatrzyła pytająco na Eudoksje. -Ee tam, nie zabije nas zaczęła jeść

-Fuj!

Eudoksja wypluła kawałek ciasteczka.

-Jak dla mnie to to smakuje jak glina? Ziemia? Sama nie wiem (w sumie nigdy gliny nie jadłam ). Chyba już wolę dopaść, któregoś z tych tu przyćpanych Pijąc taką krew też można odlecieć.

Alice zjadła wszystkie ciastka. - Buuu, nic mi nie jest... i też mi za bardzo nie smakowały. Chodźmy do Bloody Valentine. - wstała, biorąc za rękę Eudoksje. - Wooooow, ale masz wielkie oczy! I jakie ciepłe ręce!

dosłownie wskoczyła do knajpki i zajęła miejsce w jednym z pluszowych foteli. Na wstępie zamówiła dwa magiczne ciasteczka- dla siebie i dla christiana

wszedł za dziewczyną do dośc dziwacznie wyglądającej....restauracji?? kawiarni?? jadłodajni?? Raczej nie przebywał w takich miejscach, bo z opinią jego rodziny w Nowym Jorku i całym tym majątkiem wyraźnie nie wypadało. Usiadł obok Scarlett i niepewnie spojrzał na ciastko.
Hm
mruknął
Co to?? Jest??

Ciasteczka
wyjaśniła skromnie zakładając nogę na nogę
Czy zbyt wiele wymagam?? Masz chyba dośc finezji aby zjeśc takie malutkie ciacho

No dobra
zczaił o co biega, nazwa knajpy i ciasteczka ułożyły mu sie w logiczną całośc
Chcesz żebym się zacpał ciastkami?? To jest według ciebie pełne finezji i polotu??

Tak
zachichotała. Nacpany Christian, no to rzeczywiście może byc coś
Chyba lepsze to, niż jakiś wylansiony lokal prawda?? A zresztą i tak widzę, że nie masz zamiaru tego jeśc
dokończyła wyzywająco i sama zaczęła jeśc swoje ciastko

zaśmiał się i również sięgnął po swoje. Zjadł za jednym zamachem
I co?? Genialny jestem nie??

dojadła ciacho
No jesteś
mruknęła. Miało byc śmiesznie a on zepsuł całą zabawę
Ja to juz pójdę na razie
uśmiechnęła się i wyszła

zachichotał i po paru minutach również wyszedł

Weszła do lokalu. "Hmm. Nie tak tłoczno". Usiadła w kącie i zamówiła "Bloody Mary".

"Ale nudy, trzeba coś ciekawego zrobić". Eudoksja wstała i zaczęła tańczyć na środku lokalu, co wzbudziło ogólne zainteresowanie ludzi.

-Ludzie bawcie się!

Uśmiechnęła się szeroko i tańczyła dalej nie zwracając uwagi na to, co się działo wokół niej.

No jeszcze mnie tu brakowało !
Siema ludziska, cześć Eudoksjo mogę się przyłączyć!-zaczęła tańczyć z przystojnym blondynem.

-Jasne, ale łapy precz od blondyna

Eudoksja przejęła zdumiałego przystojniaka.

O nie moja droga, byłam pierwsza- zaczęła szaleć na parkiecie z blondynem.

-Heh. Ze mną się nie zaczyna- Eudoksja pokazała Josette język i przejęła blondyna. Biedak nie wiedział, co ma ze sobą zrobić.

-O przepraszam. Eudoksja jestem. A Ty?

Piter

"Biedaczek"- pomyślała. Wpatrywał się w Eudoksje, jak w obrazek.

O ty szuszeniu. Jak se chcesz pełno tu blondynów znajdź sobie swojego- Josette podeszła do blondyna o pięknych niebieskich oczach.
A może ty ze mną zatańczysz? Jestem Josette a ty?
Kaname
Miło mi cię poznać, choć rozniesiemy ten parkiet

Miała dość wszystkiego na chwilę. Zamówiła sok pomarańczowy.- coś jeszcze?- zapytał kelner. Alice zaczęła się zastanawiać "niby nie czas na wygłupy, ale może to ciastko z haszyszem... nie bądźmy poważni" w końcu zamówiła ciacho. Siedziała spokojnie w fotelu, nie wierząc że jeszcze kiedykolwiek usłyszy taką ciszę. Zanurzyła się na chwilę w myślach. Po zjedzeniu ciastka zrobiła się cholernie szczęśliwa. Cieszyła się jak ujarany rastafarian. Nigdy nie było jej aż tak lekko na duszy. Po chwili obraz trochę jej się rozmazał, ale nie przejmowała się tym zbytnio. Siedziała i piła sok pomarańczowy.

Ciastka zamroczyły jej mózg, ale dopiła sok, i wyszła chwiejnym krokiem.

Eudoksja weszła. Nie było tłoczno. Podeszła do baru.

"Bloody merry" poproszę.

Barman podał jej kieliszek. Podeszła do jednego ze stolików i usiadła.

Znudziło ją wpatrywanie się w nudnych śmiertelników. Ich myśli były żałosne.
"Hmm. Kiedy ja też tak miałam"- zaśmiała się pod nosem i opuściła lokal.

Weszla do srodka. Atmosfera byla dosc luzna, ludzie smiali sie i zartowali.
-Ach ten haszysz-zasmiala sie pod nosem.
Podeszla do baru i zamowila tequile. Barman przygotowal jej ''napoj''. Sonczyla go powoli i przygladala sie smiertelnikom.
-jak ten czas szybko leci-pomyslala-jeszcze 120 lat temu bylam czlowiekiem....-potrzasnela glowa-na sentymenty mi sie wezbralo-mruknela i dopila alkohol.
Zamowila kolejnego drinka, jednak tym razem ''krwawa merry''.

wpadłem do LA , przy barze zamówiłem drinka i siadłem w ciemniejszej części lokalu.....
wyglądałem źle, czułem wzrok barmana na sobie.....

Weszłam do środka. Od razu poczułam wampira. Rozejrzałam się, i zauważyłam Alexa. Zamówiłam sok pomarańczowy i podeszłam do niego.- Hej.- uśmiechnęłam się.

no cześć...- powiedziałem powoli, uśmiechnąłem się lekko......
* Ufff mam szczęście że Alice przyszła......*

- hej - uśmiechnęła się szeroko gdy zobaczyła , że Alice i Alex siedzą przy stoliku.
Zamówiła dżin z tonikiem i przysiadła się do nich.

Co u ciebie?- usiadłam obok niego.- Wyglądasz.... inaczej....- zmarszczyłam brwi.- Hej Ane.- uśmiechnęłam się.

nic poszedłem z Ełi na wykład na uniwerek i się nie przygotowałem........- powiedziałem , westchnąłem- ale już czuję się dobrze......Witaj Ane!!!

- Wyśle esa do Prezesa - mruknęła sama do siebie.
Mr.Prezes zapraszamy pana na ciacho z haszem. Ane Vel manager i obrońca praw czerwonych koszyczków z Tesco.
Usiadła wygodnie na krześle zakładając nogę na nogę - Nie powiem Alexiu ... jesteś taki ... rozpromieniony - zachichotała.

no tak po ostatnim spotkaniu , teraz powinienem uciekać stąd.....- powiedziałem i się uśmiechnąłem.........

Stłumiłam w sobie wybuch śmiechu.- Alex, niby dlaczego?- wyjąkałam tylko.

Wszedlem do malego lokalu wpychajac wampirzyce przed soba.
Pasuje?? - spytalem robiac zlosliwa mine.

Nie bardzo wykrztusiłam ściśniętym gardłem ale co cie nie zabije to wzmocni...
Mimo iz żeczywiście nie było tu zbyt wiele osób, cieżko było mi znieśc ten zapach.
Mam nadzieje...

Alice litości , zrobiłem coś czego nie powinienem......no przecież wiesz jak Ełi zareagowała...... to nie było właściwe....- powiedziałem poważniejąc, upiłem łyk drinka.....- choć oczywiście zabawe to wy miałyście....- i znowu się uśmiechnąłem.....

- Noo i takie podejscie mi sie podoba...- zasmialem sie
Podeszlismy do stolika przy ktorym bylo kilka znajomych wampirow.
- Hej wam.

Alex, daj spokój. My miałyśmy zabawę, a Ełi już przeszło.- napiłam się soku.- Więc wszystko wróciło do normy. A życie jest piękne.- uśmiechnęłam się.- Hej Santi.- zauważyłam jeszcze inną, nieznajomą wampirzycę.- Hej, jestem Alice.

siema..... Alex.... - powiedziałem, już czułem się dobrze.....upiłem łyk drinka.....- a nawet jest lepiej niż było...- uśmiechnąłem się tajemniczo do ALice.....

Witamy , Witamy.
Uśmiechnęła się szeroko.
Mr. Prezes się pofatygował - gdzie famfary i werble ?

Komorka w kieszeni zaczela ostro wibrowac. Wyjalem ja i spojrzalem na wyswietlacz.
- To z clubu. Cholera... cofam hej na do zobaczenia pozniej. - Usmiechnalem sie do wszystkich przepraszajaco.
- To jest Lourie... chyba cie nie zjedza... - poslalem jej zlosliwy usmieszek i wybieglem do VR