Dom Lyn Di Venuto

http://domkrawcow.blox.pl/resource/sienk1.jpg

http://domiogrod.zafriko.pl/pics/sypiania.jpg

Gdy wszedł do mieszkania Lyn od razu rozwalił się na białej kanapie. - Gdzie Vince? - spytał od niechcenia.

- nie wiem. pewnie pieprzy jakąś panienkę w zaułku. - odpowiedziałam obojętnie i usiadłam w fotelu , zakładając nogę na nogę.

Przydałoby się... - westchnął i przez chwilę wyglądał jakby chciał wstać. - ale co to za frajda z ludźmi. - skrzywił się - brakuje mi europejskich imprez... tam przynajmniej coś się działo, nie to co tu. Swoją drogą zamierzam wzbogacić wnętrze swojego burdlu... o bardziej krwistą część - uśmiechnął się sam do siebie.

(a nie * burdelu ? XD)

- masz na myśli wampirze dziwki ? - zaśmiałam się gorzko.

Przyszedł do Lyn, gdzie zapewne mieli się spotkać. Stanął przed drzwiami i kulturalnie zapukał, opierając się o ścianę.

Nie. To już tam jest - skrzywił się. - ale jeśli chcesz poszerzyć szeregi to miejsce się znajdzie... jest i on - zmienił zakończenie słysząc pukanie.

- nie dzięki . mam większe ambicje - uśmiechnęła się lubieżnie - właź ! - mruknęła w stronę Vincenta.

Wzruszył ramionami i wlazł do domu, zatrzaskując za sobą drzwi.- Bry.- Uśmiechnął się, widząc Santiago i Lyn, siedzących w salonie.

- gdzie się znowu szlajałeś ? - warknęła. Pociągnęłam nosem , żeby wyczuć zapach - no pewnie , znowu byłeś z jakąś kur^wą - mruknęłam odwracając wzrok.

Mylisz się. W porównaniu do ciebie nie mam nic wspólnego z kurwami.- Odgryzł się, siadając na jednym z foteli.- A czy to ważne gdzie byłem? Bardziej ciekawi mnie to, co wy robiliście.- Przeniósł wzrok z Lyn na Santiago.

- jakoś półtora roku temu nie byłam dla ciebie "kurwą" , ale "kochaniem". Jak mnie nazywałeś. - warknęła - gdybyś nie kurwił się z tą suką, to może wiedziałbyś co się dzieje. - zmarszczyła brwi - i nie kłamiesz , skarbie , zbyt dobrze - prychnęła - na koszuli masz ślad po szmince - uśmiechnęłam się ironicznie.

No widzisz, poznałem cię lepiej i zmieniłem o tobie zdanie.- Stwierdził niechętnie. Było to jednym wielkim nieporozumieniem, ale cóż zrobić, błędy przeszłości.- A czy dla ciebie każda kobieta musi być od razu kurwą?!- Zapytał niezadowolony.- A tak poza tym to przypominam że nie muszę ci mówić co robię, z kim i gdzie. Chyba że zazdrościsz tej lasce, która zostawiła ten ślad, co?- Zaśmiał się cicho.

- chyba się zapominasz skarbie - mruknęłam uśmiechając się - uwierz mi , że nie powtórzę tego , co miało miejsce kiedyś. za słaby byłeś w łóżku - zaśmiałam się. - ale i tak cię kocham. pamiętaj o tym! - puściłam do niego oczko.

Roześmiał się.- Proszę cię, mogłabyś w końcu przestać kłamać.- Pokręcił głową rozbawiony.- To powiecie mi, co robiliście czy nie macie takiego zamiaru?- Zapytał, patrząc na nich wyczekująco.

- ja nie kłamię , misiu - zaśmiałam się dźwięcznie - w barze. Santi miał... milutkie spotkanie z dwiema miłymi panienkami - przewróciłam teatralnie oczami. - Valmont, zasnąłeś czy jak ? - podniosłam do góry jedną z brwi.

Nie... po prostu starałem się powstrzymać mdłości jakie naszły mnie wraz z początkiem waszej rozmowy... wzruszył ramionami i jednocześnie ziewnął szeroko. - to co robimy?? - spytał czochrając czarne włosy. Był widocznie znudzony.

- oh. jakie to słodkie - westchnęła - nie wiem, wymyśl coś - skrzyżowała ręce na klatce piersiowej.

Zeskoczył z kanapy i podszedł do Lyn. - Jakby się tak głębiej zastanowić to ja zawsze mam ochotę na jedno... - rzucił krótko, chwytając ją za tyłek przyciągnął do siebie.

- zabierz te łapy , bo zaraz urwę ci jaja Valmont ! - warknęła łapiąc go za jego 'narządy '. Zmrużyła oczy i przekrzywiła delikatnie głowę.

Milusio - skwitował spoglądając w dół na jej rękę. Swojej nie ruszył.

- mówię poważnie - warknęła - zabieraj łapska, bo będzie bolało - powtórzyła groźbę , mocniej zaciskając dłoń na kroczu wampira.

Przygryzł wargę i i skrzywił się lekko wciąż się uśmiechając. - Jeszcze będziesz chciała - odpowiedziała z rozbawieniem. Powoli zabrał rękę.

- nie sądzę - oparła się o oparcie kanapy - dalej chcesz zabijać niewinne wilczki , czy masz coś innego w planach ? - zmieniła temat. Wlepiła wzrok w plecy Vincenta, który odwrócił się na pięcie i wszedł schodami na piętro. Gdy straciła go z zasięgu wzroku, popatrzyła na Santiago.

To przy okazji... teraz rozważam perwersyjną orgię albo masowy mord niewinnych dusz... - wskoczył z powrotem na kanapę.

- z perwersyjnej orgii możesz mnie wykluczyć - zaśmiała się - a tak przy okazji , jak tam twoja ... Heidi ? - spytała uśmiechając się łobuzersko.

Od kiedyś ty taka mało rozrywkowa - spojrzał na nią unosząc brew... po chwili skrzywił się - ty zawsze potrafisz ściągnąć kogoś na ziemię... Nie wiem - wzruszyl ramionami, wyją telefon i zerknął na wyświetlacz. - Nie pisała... a od kiedy cię to interesuje?

- ojej . chyba się wzruszę... - pochyliła głowę - no już. wzruszyłam się. - pociągnęła nosem - a czy ja kiedykolwiek byłam "rozrywkowa" ? - spytała i na czworakach , jak kot , przybliżyła się do wampira.

A skąd ja niby mam to wiedzieć... właśnie dlatego się pytałem - odwrócił wzrok ku niej i zaśmiał się - Tygrysico, nie kuś mnie... mam dziewczynę - uśmiechnął się ironicznie.

- no co ty nie powiesz.. to jest ... hmm... podniecające - zaśmiała się siadając na nim okrakiem.

Prychnął - może i jest przybliżył się do niej jakby chciał ją pocałować, ale zamiast tego zrzucił ją z siebie na podłogę. - Mówiłem, że jeszcze będziesz chciała. - skwitował z ironicznym uśmiechem poprawiając swojej włosy ułożone w artystycznym nieładzie.

- ale ja nie chcę - zaśmiała się gorzko - chciałam ci tylko powiedzieć "dobranoc" - odwróciła się i ruszyła w stronę sypialni - wierny chłopczyku... - rzuciła przez ramie i weszła do pokoju. Położyła się na łóżku i przymknęła powieki.

I tak to sobie tłumacz... nudziaro ty idź spać... a ja pójdę się zabawić z jakąś ludzką dziewicą... - zaskoczył z kanapy i ruszył w kierunku drzwi. - to zawsze poprawia mi humor... - dodał do siebie z uśmiechem ukazującym jego jasne zęby.

Westchnął teatralnie.- Rzygać mi się chce, jak was słucham.- stwierdził, robiąc kwaśną minę.- Dobranoc Lyn.- Rzucił i wstał z fotela. Poszedł za Santiago w stronę drzwi.

Weszła do domu , trzaskając drzwiami. -jak on kwiatuszek mógł ?! no jak ?! -mruczała do siebie. Zrzuciła z siebie skórzana kurtkę , po czym powoli wlazła po schodach na górę , gdzie zamknęła się w łazience. Rozebrała się i wskoczyła pod prysznic. Gdy skończyła , owinęła się w ręcznik i przeszła do garderoby. Miała ochotę wyjść na jakąś imprezę i oczywiście musiała na niej wyglądać najlepiej. Zaczęła przebierać w ciuchach.

I znowu wszedł do domu Lyn, jak do swojego... ale darował sobie wywarzanie drzwi. Z uśmiechem, który był oznaką rozbawienia skierował się na górę, do jej sypialni... Stanął w drzwiach garderoby... oparł się o próg i przez chwilę w ciszy obserwował Lyn, aż wreszcie odezwał się - Nie zachowuj się tak skarbie, bo jeszcze pomyśle, że się stęskniłaś, albo co gorsza, że ci zależy - zmrużył oczy i przekrzywił lekko głowę. Ręce skrzyżował na piersiach.

Miała szczerą ochotę, powiedzieć mu , żeby spierdalał, ale jak na razie powstrzymywała się od powiedzenia czegokolwiek. Dopiero gdy znalazła ulubione jeansy i białą koszulę , odwróciła się do Santiago. Uśmiechnęła się ironicznie - no co ty.. nic z tych rzeczy. - przeszła obok niego i z powrotem weszła do łazienki.

Przewrócił oczami - Chyba nie jesteś na mnie zła?? - spytał patrząc n nią podejrzliwie... - nie sądziłem, że moja krótka nieobecność cię wkurzy - widać było, że złość Lyn... bo uznał, że jest na niego zła wyraźnie sprawia mu radość. Kiedy weszła do łazienki przeszedł przez pokój i usiadł na łóżku, po czym odchylił się do tyłu, kładąc głowę na pościeli. - sądziłem że prędzej cię rozbawi, rozweseli albo coś w tym stylu... - wzruszyłby ramionami, ale tak wygodnie mu się leżało, że nie miał zamiaru jak na razie zmieniać pozycji.

Przebrała się w mgnieniu oka. Włosy rozpuściła , aby miękkimi falami opadały na ramiona. - przecież niczego nie powiedziałam , więc po czym stwierdzasz fakt, że jestem na ciebie zła ? -zmrużyła oczy. Jeszcze raz weszła do garderoby , by po chwili wrócić z czarnymi kozakami na wysokim obcasie. Usiadła w fotelu i zaczęła je wkładać.

Powiedzmy, że mam pewne podstawy. - uśmiechnął się w stronę sufitu. - swoją drogą, ładne zgotowałaś mi powitanie... liczyłem, na coś.. - tu westchnął przeciągle - innego. - Jedynie na chwilę zerknął na Lyn... sexi... oczywiście powstrzymał się od komentarza... wampirzyca i tak już znała jego mniemanie...

-a na co liczyłeś ? Miałam ci na powitanie upiec ciasto ? - warknęła. - i złaź z tego łóżka .. - zrzuciła go na ziemię. Ponownie usiadła w fotelu - to gdzie byłeś ? - spytała mrużąc oczy.

Kiedy go zwaliła z łóżka rozzłościł się. Oczywiście, nie było tego widać po nim... chociaż, jeśli ktoś go dobrze znał... mógł znaleźć w jego oczach coś niebezpiecznego, co wskazywało na owy stan rozdrażnienia. - nie pozwalaj sobie Lyn... - mruknął jedynie poprawiając kurtkę. Pominął pytanie o jego nieobecność.

-wybacz, kwiatuszek, panie - wstała i wyszła z pokoju. Co on sobie myślał ? Będzie mi mówił , co mam robić we własnym domu.. zabawne..

Pokręcił głową... w mgnieniu oka znalazł się przed nią i zablokował jej przejście - nie mam zielonego pojęcia o co ci chodzi... jeśli jesteś zła... cieszy mnie to... ale nie będziesz mnie ignorować... - powiedział do niej nie znoszącym sprzeciwu głosem. Santiago nie był wampirem, którego można było ignorować. Przynajmniej nie ostatnio.

- nie będę cię ignorować , bo .. ? - warknęła patrząc mu prosto w oczy. - chyba nie jesteś odpowiednią osobą , żeby mi mówić co mam robić.. aha.. i dokładnie wiesz o co mi chodzi. Wyjechałeś , nie mówiąc nawet gdzie jedziesz. Zostawiłeś swoich "przyjaciół" i pojechałeś , bo jak zwykle szanowny pan Valmont ma w dupie najbliższych .. - zamyśliła się na chwilę - oo.. przepraszam.. zapomniałam , że Vinc .. i .. ja w ogóle się dla ciebie nie liczymy. Teraz najważniejsza jest Heidi, która strasznie tęskni za swoim ukochanym. - odparła sarkastycznie -a teraz przepraszam. Chciałabym przejść ..