Bar Bloody Valentine

Pff... jakbyscie nie mialy lepszych rzeczy do robienia... - wzialem butelke, ktora przed chwila barman postawila na stoliku i nalalem do pelna szklanke.

zmrużyłam oczy i walnęłam go w ramie
- no więc co to za impreza ? - zwróciłam się do dziewczyn .

- pfff może nie mamy ?! - warknęła - Santiś , a niby co mam robić w pustym mieszkaniu? Siedzieć i się nudzić ? - jeknęła i zamówiła kolejnego drinka.
- a co do imprezy ... to tylko propozycja.

ble ble ble... znajdz sobie czlowieka... z ktorym bedziesz spedzala swoj wolny czas... ;] - zrobilem zlosliwa mine - to nawet bywa smieszne...

- Ble ble ble ten człowiek mnie olał ... - wystawiła język - Santiś , słonko ty moje weź się odczep od mojego życia osobistego. A tak nawiesem... załap się z nami na tą "impreze". Będzie fajnie.

- faceci ... - jęknęłam - myślę , że impreza to dobry pomysł - stwierdziłam .

Haha wybacz ale moj nastroj... niee lepiej niee - zasmialem sie - bedzie bezpieczniej dla was.

- ee tam ... impreza bez prezesa to nie impreza - uśmiechnęła się - Santiś , nie bądz chamem ...

No wlasnie nie bede - zasmialem sie - nie bde wam psul zabawy.

- Nie to nie ... - mruknęła zawiedziona - Alice , zyj - zachichotała i szturchnęła zamyśloną wampirzycę.

Wiecie co.. ja pojde sprawdzic co z Lys - watalem - jakos dlugo jej nie ma.

Obudziłam się z tego letargu.- Ane, to bolało!-zaśmiałam się, i pomachałam Santiemu- No to cześć. A co w końcu z tą imprezą? Ustaliliśmy już coś?

- o 18 impreza u mnie i Alexa . powiadomcie innych - wstałam z krzesła i ucałowałam dziewczyny w policzki - liczę na was - uśmiechnęłam się i wybiegłam z BV .

To ok. Pa.- Uśmiechnęłam się do Ane.- No to trzeba powiadomić resztę.

- oki , to idziemy Alice - pociągnęła ją za ręke w stronę drzwi.

Przechodząc kolejna już ulicą zauważyła mały bar. Niby nic ciekawego, jednak wyczuła w nim nutkę tajemniczości. Do tego polegając na swoich zmysłach, mogła byc pewna, że to miejsce często odwiedzają tacy jak ona.
Nie zastanawiając się długo nad tym co robi pchnęła drzwi i weszła do środka.
Niestety, nie wytrzymała długo, zanim doszła do baru musiała cofnąć się do wyjścia. Oparła sie o ścianę tuz obok wyjścia chrapliwie wciągając powietrze.
Nie była głodna,a jednak nie potrafiła opanować sie przy istotach ludzkich. W zamkniętym pomieszczeniu ich zapach intensyfikował sie w ogromnym stopniu.
Jak ONI to wytrzymują...
Wsparta o witrynę sklepu, który znajdował się tuz obok Bloody Valentine czekała na jakiegoś spragnionego promili wampira.

Juz mialem wejsc do BV, kiedy zauwazylem wsparta o sklepowa szybe dziewczyne. Bez watpienia wampirzyce. Przystanalem na chwile.
- czemu tu sleczysz zamiast wejsc do srodka??

Nareszcie. Jakiś rasowy.
Zdjęła z głowy kaptur ukazując blond czuprynę. Od trzech lat nie mogła przywyknąć do nadzwyczajnej urody wampirów. Z lekko przechyloną głowa, uważnie przyglądając się chłopakowi zrobiła kilka kroków w jego stronę.
Powiedzmy, że nie czuję się zbyt komfortowo w obecności ludzi...
Odpowiedziała machinalnie odrzucając pasmo włosów w tył.

Rozejrzalem sie dookola.
- Tu tez sa ludzie...-

Ale tu... Uniosła rece wstazując na ulicę... cyrkulacja powietrza pozwala mi oddychać czystym, powietrzem.

- Dobra... jak chcesz, ja musze sie napic. - stwierdzilem otwierajac drzwi. - to wchodzisz...??

Do zobaczenia jak będziesz wychodził. Spowrotem zarzuciła kaptur i oparła się o witrynę małego sklepiku.

- I bedziesz tu tak stac?? - pokrecilem glowa i wszedlem do srodka.

Juz mialem zamowic, kiedy przyszedl sms od Ane.
Wariatka - mruknalem i wyszedlem z baru.
Nowa rzeczywiscie stala tam gdzie wczesniej.
- Chodz... - powiedzialem przewracajac oczami. - W little amsterdam jest mniej ludzi...

Usmiechnęłam się przyjaźnie i ruszyla za chłopakiem.
Tak przy okazji to jestem Lourie. Na jedną chwilke przerwała milczenie.

- Santiago - mruknalem - rusz sie... nie mam zamiaru poruszac sie ludzkim tempem...

A już myślałam, że się nie dotoczę. - Josette weszła do BV, usiadła w swoim stoliku tuż przy oknie.
To co zwykle?
Tak poproszę-pościła mu oczko. Po chwili sączyła swojego drinka.
Mój kochany ty jesteś zawsze przy mnie.

Weszla zgrabnym krokiem do baru, usiadla przy wolnym stoliku i zamowila tequile.
Patrzac przez okno powoli zaczela saczyc alkohol. Dzwiek otwieranych drzwi zwrocil jej uwage, odwrocila sie na chwile.
-to tylko jakis czlowiek-mruknela i wrocila do obserwowania ksiezyca.

weszłam do BV.
- Grafitti . - rzuciłam do barmana i usiadłam przy najciemniejszym stoliku w pomieszczeniu . Kelner przyniósł mi drinka i postawił na blacie przede mną . Upiłam łyk trunku .
* Debilka .. * - pomyślałam i z niedowierzaniem pokręciłam głową .

Wpadłam do BV, dawno żadnego znajomego wampira nie spotkałam stęskniłam sie za nimi....Gdy weszłam wyczułam:
Ełi...- ucieszyłam się szczerze....
dla mnie whisky potrojną z 2 kostaki- zawołałam do barmana.....
podeszłam do niej cmoknełam w policzki
* Cieszę się że ciebie widze*

- hej - mruknęłam . - co słychać ? - spytałam bez entuzjazmu nie podnosząc wzroku .

to raczej ja powinnam spytać ciebie...- siadłam obok niej- ja bede miałą czas ci wszystko powiedzieć... no to o co chodzi , co??- spytałam poważnym głosem.....

- o nic . - mruknęłam i jednym haustem wychyliłam całego drinka . z hukiem położyłam szklankę na stoliku .
- jeszcze raz to samo ! - zawołałam do barmana .
Kelner przyniósł drinka .

Alex, uwierz mi. Tak będzie najlepiej.- uśmiechnęłam się i weszłam razem z nim do bv. Od razu zauważyłam stolik, przy którym siedziała Eufrazja i Jas.- Hej!- pomachałam do nich, i pociągnęłam Alexa za sobą.

popatrzyłam na nią i zauważyłam pierścionek:
Ełi jeśli to jest nic to chyba ja jestem z innej planety.....- powiedziałam ujęłam jej ekę tam gdzie był pierścionek..- chodzi o Alexa??- spytałam powaznie
Hej co z moim drinkiem- spytąłam głośno barmana, od razu podał i poszedłe......
o cześć- powiedziałam widząć Alexa i Alice...
* I tak mi powiesz ale później*

w barze zobaczyłem Ełi i Jas.....przełknąłem ślinkę.... było mi głupio......
Cześć - powiedziałem ....bałem się reakcji Ełi....

- sorry jak dla mnie to jest tu za tłoczno - powiedziałam oschle . Wypiłam całego drinka . Złapałam za kurtkę i wyszłam z baru .

a nie mówiłem Alice- wyszeptałem cicho...

wybiegłam za Ełi.... chciałam wiedzieć co jest grane.....Oliver powinnien to zrozumieć:
Ełi nie odpędzisz się ode mnie...... - krzykłam za nią i poszłam za nią.....

Cholera... ale ja nie wierzę, żeby ona nic do ciebie nie czuła... Może po prostu jest jeszcze dla niej za wcześnie, na taką rozmowę...- powiedziałam do niego szeptem.

Jasne...........- powiedziałem bez emocjiiiii- no to chyba coś mi obiecałaś??- powiedziałem i popatrzyłem na nią........

Czy ty mówisz o...- nie przeszło mi to przez gardło- Ale jeszcze nie teraz... Powiedziałam, że pomogę ci się zabić, jeśli Eufrazja powie ci prosto w twarz że cię nie chce. A tego jeszcze nie zrobiła.- uśmiechnęłam się blado- Ona na prawdę chyba jeszcze coś do ciebie czuje. Gdyby tak nie było, nie zdenerwowała by się aż tak bardzo.

tak chyba nienawiść...co za gorące uczucie- teraz wylewałem gorysz- po co chcekac jak ja wiem że mnie nie chce co?????

- to nie twoja sprawa - mruknęłam. Założyłam na głowę kaptur , bo zaczął padać jesienny deszcz .

o nieeee...Ełi nawet nie próbuj mnie zbyć.....rozumiesz...jestem twoją koleżanką, chciałabym być przyjaciółką .....Ełi....tak nie można..........- powiedziałam , nie obchodził mnie deszcz - pamiętasz jak razem na początku gadałyśmy jak psiapsióły wiec mi teraz nie wyjerzczaj że to nmie moja sprawa.......a dla kogo Alexa wykopałam chyba nie dla siebie......