Wędrując ciemnymi uliczkami miasta, dotarła tam, gdzie kończyła się jej długa i nużąca podróż. Stnęła na środku ulicy i rozgladając sie dookoła siebie wciągnęła cicho powietrze. Nozdrza jej lekko zadrżały. Wyczóła swoich.
Niczym mroczny posłaniec, ruszyła ciemną ulicą, omiatając brzegiem czarnej peleryny zimny, ciemny asfalt.