Walmart market

Supermarket znajdujący się na terenie centrum handlowego.

wszystko od bagietek po piły łańcuchowe ;D

weszłyśmy do marketu i odrazu skierowałyśmy się na alkohol .

Hmmm ... więc zacznijmy od...
Ane zaczęła wrzucać do koszyka ( Chrystian zostaw koszyki ! Będziemy walczyć o ich prawa!) wszystkie alkohole z listy , którą sporządziła wcześniej.
Po czym dziewczęta skierowały się na napoje : Cola , Mineralka ( to przyda się jutro) , Soki i te pe.
Później przeszły na owoce. Natomiast jeszcze później odwiedziły stoiska ze słodyczami i rożnymi tego typu pierdołkami.
Gdy doszły do kasy a rachunek wyniósł je sporo kasy Ane bez wahania wyciągnęła kartę kredytową.
Zapakowały wszystko do samochodu...

to co ? teraz do ciebie ? może pomogę ci w przygotowaniach ? - spytałam.

Byłabym wdzięczna.
Uśmiechnęła się szeroko.
Wsiadły do samochodu i udały się na Moon Street.
.

Metrem całkiem szybko dotarłem do sklepu
Wszedłem szybko do marketu wziąłem wózek, a moim celem była tylko półka z alkoholem
Podjechałem do niej i bez żadnej rozterki nad marką zacząłem wkładać, butelki to wózka
Nie zważałem na pełny litości wzrok ludzi, tylko uśmiechałem się pod nosem
Podjechałem do kasy. Zapakowałem flaszki do reklamówek i udałem się do domu

weszłam do marketu i skierowałam się na dział " alkohol " . Do kosyzka wpakowałam 4 zgrzewki piwa , 7 zgrzewek wódki , killanaście tequill , kilka butelek whisky i szampana . Zapłaciłam i pobiegłam do domu .

Weszla do sklepu i rozejrzala sie za alkoholami. Kupila pare butelek wina i tequili. Zaplacila i wpakowala zakupy na tylne siedzenie samochodu gdzie znajdowaly sie jeszcze nowo zakupione ciuchy i kwiaty. Wrocila do domu.

kupiłam wszystko co potrzebne i ( dorsza i wino) i wróciłam pędem do domu...

Wszedl do sklepu. Wlasciewie nie wiedzial do konca po co, bo na nic szczegolnego nie mial ochoty. Mial wyjatkowo zly humor, wiec postanowil napic sie czegos mocniejszego. Mogl isc do baru, ale tam pewnie by kogos spotkal, a na to akurat nie mial ochoty.
Podniosl krate piwa i zaniosl do kasy. zaplacil, a nastepnie udal sie w miejsce, w ktorym nie powinno byc zadnej żywej duszy xD

Ze wzgledu na to, iz jej zapasy swiecily pustkami postanowila je hmm... odswiezyc. Wziela wozek za 2 zlote ;P i ruszyla na sklep.

Zwazywszy na to, ze nie ludzkie jedzenie nie bylo w jej guscie, jedynym czego szukala w sklepie byl regal z alkoholami.
Cale szczescie w tym sklepie regal ten obfitowal w rozne cudenka. Od czystego spirytusu po francuskie i wloskie wina sprzed kilkudziesieciu lat.
Napakowawszy cale wozek przeroznymi rodzajami trunkow ruszyla do kasy.
Kasjerka standardowo wybauszyla na nia oczy, ale bez zadnego komentarza zaczela nabijac towar.
Po udanych zakupach Lysy zadowolona i usmiechnieta wsiadla do swojego Astona i udala sie do mieszkania zapelnic barek.

wszedłem do Marketu....łaziłem kupowałem wszystko, od jedzienia dła psów do ubrań. Szykowałem sie na woję. Nagle za regału wyszedł Henry, podał mi list i poszedł. otworzyłem list, przeczytałem, westchnąłem z ulgą ale niepokój został...zapłaciłem za zakupy i wróciłem z 10 reklamówkami do domu Kate.

Weszłam razem z Angelem do marketu. Wzięłam szybko wózek i pognałam w pierwszą alejkę.- To co kupujemy najpierw? Tortem zajmie się moja znajoma, wysłałam jej smsa.- powiedziałam spokojnie.

- Boże, ja nie mam zielonego pojęcia. - poganłem za Alice, która szybowała wśród półek supermarketu już. - Może dział z jedzeniem najpierw. no wiesz, w końcu ona jest pół człowiekiem... xD

Zatrzymałam się i popatrzyłam na niego.- Nie miałam w ustach jedzenia od 41 lat... Skąd mam wiedzieć co się daje do jedzenia w czasie imprezy urodzinowej?- zapytałam przerażona.

Pospiesznym krokiem wchodzi do supermarketu. Czuje wielką guę, narastającą w żołądku. Czuje, jak płoną jej policzki. Rozgląda się po twarzach przerażonych ludzi, którzy ze zdziwieniem patrzą w jej lekko szkarłatne tęczówki. Spuszcza na dół głowę zasłaniając oczy grzywką i łapie za wózek. Jedzie w stronę regału z przyprawami i tego typu różnymi rzeczami. Nagle staje czjąc zapach wamirów. Rozgląda się na boki, a zauważa Alice i Angela. Podchodzi do nich raźnym krokiem, uważając, by grzywka dobrze przysłaniała jej oczy.
- Cześć wam. - uśmiecha się w ich stronę i zaraz odwraca wzrok - Co tam kupujecie? ;D

- Moze jakieś chipsy, paluszki coś takiego.. ciastka... napoje gazowane... może coś takiego? xD- rzekł zdenerwowany i zaczął obgryzać paznokcie.

-Witaj Amsel. Ale ty chyba Angela jeszcze nie znasz, prawda?- uśmiechnęłam się do niej. Spotkałam ją dawno temu kiedy podróżowałam, teraz miałam nadzieję częściej się z nią spotykać.- Amsel, to jest Angel. Angel, to jest Amsel. To właśnie Amsel będzie robić tort dla Nessie.- wytłumaczyłam mu.- No my próbujemy kupić coś na imprezę...- powiedziałam jej.- To co, jedziemy dalej. A ty Amsel, pewnie też po zakupy?- zapytałam.

- No tak, jeszcze się nie znamy. - powiedziała ledwodosłyszalnie. - Witaj, Angel. - podaje mu rękę, próbując unikać z nim kontaktu wzrokowego. Nie chce, aby zauważyli, że jest na "głodzie". - O tak, też na zakupy. Dobrze, że często oglądam w TV, jak robią te ciasta, bo inaczej nie wiedziałabym co kupić. - uśmiecha się cierpko. - Wiecie już, co kupić, czy wam pomóc? ;D

Podał rękę i się przywitał. owinął ją ciepłym uśmiechem i odparł.
- Boże, dziewczyny ja nie mam na serio pojęcia! Moje osiemnaste urodziny organizowali rodzice... xD

Damy radę. Jakoś sobie poradzimy.- popatrzyłam na jej twarz.- Ale lepiej zjedz coś jeszcze przed imprezą, bo Nessie to pół wampirzyca pół człowiek. No chyba nie wypada rzucić się na solenizantkę.- zachichotałam.- To my już idziemy. Do zobaczenia na imprezie.- Pożegnałam się z nią i poszłam dalej ciągnąc za sobą Angela.

pobiegłem dalej za Alice.
- A prezent mamy? - spytałem, stając zdezorientowany na środku drogi.

Czuje jak robi się jej gorąco. - Och, no tak, wbaczcie. Racj, będę musiała coś zjeść. - puszcz im oczko. - Dobrze, to do zobaczenia. - Pcha swój wózek w strone regałów z rzeczami potrzebnymi na tort. Zajeżdża na regał z chemikaliami, i kupuje czarną farbę do włosów. Z dziwnym uśmiechem zaczyna przeglądać różne kosmetyki. - Chyba jej się spodoba. - Wrzuca do wózka kilka kosmetyków i rusza wzdłuż regału. Zauważa w lusterku swoje odbicie. Z przerażenia wstaje wrya. Widzi, jak jej oczy stają się coraz bardziej czerwone. Nagle, ociera się o nią jakiś człowiek. Odrzuca na bok jego duzucia i czym prędzej jedzie do kasy, starajac się moijać ludzi. Płaci i wychodzi z marketu, wsiadając w taksówkę. - Na Moon Street. - mówi cicho i już wie, że posiłek wiezie ją do domu.

Nie mamy prezentu..- powiedziałam cicho, wkładając do wózka chipsy i orzeszki.

- Mam nadzieję, że jest jeszcze jakiś fajny sklep otwarty... a masz chociaż pomysł na ten prezent? - zapytał, przynosząc pare zgrzewek coli i soków. Włożył do koszyka.

Hmmm... mogłabym jej kupić jakąś fajną ramkę na zdjęcia, a ty możesz jej kupić misia, albo jakieś płyty może... Nie wiem...- powiedziałam szybko.- Myślisz że możemy wziąć jakiś alkohol? No Nessie ma niby 13 lat, ale większość z nas jest już dorosła.....

- Ok.. Kupię jej wielkiego misia z jej imieniem.- uśmiechnął sie i zaśmiał następnie. - Alkoho? Wiesz co? Możesz kupic, co nam szkodzi.

Zachichotałam.- Będzie zachwycona.- powiedziałam i wrzuciłam do koszyka piwo, parę butelek wina i oczywiście szampana. Po chwili dorzuciłam szampana bezalkoholowego o smaku truskawkowym. Pojechałam dalej. Wzięłam balony, świeczki, dziwne czapeczki i zwijane trąbki.- No mam nadzieję że Nessie to doceni.- uśmiechnęłam się.-No to do kasy.- poszłam dalej. Zapłaciłam za zakupy.- To co, może teraz pojedźmy do jej domu? Trzeba wszystko przygotować.

Pognałem dalej za Alice.
- Chodż, zadzwonię po taxi. - wziąłem najcięższe siatki i wyszliśmy ze sklepy.

Zrobiłem sobie rundkę po mieście i cH, długo mi zeszło bo nie mogłem się skupić. w końcu wyszłem i poszedłem do Kate.

Rękę włożyłem jej do tylniej kieszeni spodni lubiłem czuć że Kate jest blisko- pierwsze legowisko- powiedziałem wchodząc do sklepu.

Okey, to ty wybieraj legowisko..- powiedziałam do niego. Nie znałam się na psach, a na tych w ciąży już w ogóle. Popatrzyłam na jego twarz. Mogłabym wpatrywać się w niego przez cały dzień.

Wybrałem zielony- a pytanie mam , gdzie Frotka ma rodzić??- spytałem,cały czas czułem jej spojrzenie na sobie....

Yyyy... No nie wiem...- powiedziałam niepewnie.- Mi to obojętne, ważne żeby Frotka dobrze się czuła....- dodałam po chwili. Podeszliśmy do kasy.

zapłaciłem, znowu rękę włożyłem do tylnich spodni Kate- Dobrze wiesz że ciebie bardziej lubi niż mnie- powiedziałem z szczerą miną, poszliśmy do sklepów z ciuchami.



( tam pisz)

Weszłam sklepu i wzięłam koszyk. Potem zaczęłam krążyć wokół półek, zgarniając wszystko, co było mi potrzebne. Jak najszybciej poszłam do kasy i zapłciłam za wszystko, wrzucając zakupy do torby. Potem ruszyłam w stronę dzielnicy wilkołaków.